Trędowate kobiety czyszczą ryż – Paweł Smoleński (recenzja)

„Trędowate kobiety czyszczą ryż” to ostatnia książka Pawła Smoleńskiego, a właściwie kawałek książki, bo pracę nad całością przerwała śmierć autora w maju 2023 r. Motywem przewodnim reportażu miała być choroba Hansena, jej konsekwencje oraz odbiór w różnych miejscach na świecie. Udało się napisać tylko część związaną z Indiami, a Maria Fredro-Smoleńska zadbało o to, żeby tekst ukazał się drukiem.


Trąd to straszna choroba, kojarząca się z przekleństwem i karą za grzechy. To przekonanie pokutuje do dzisiaj, choć od dawna wiadomo jak go skutecznie leczyć. Jednak strach jest tak duży, że chorzy najczęściej zostają wyrzuceni poza nawias społeczny. Po raz pierwszy z leprozoriami zetknęłam się przy okazji lektury książki Małgorzaty Gołoty o Spinalondze. Mogłoby się wydawać, że wszystko o czym opowiada autorka, to przeszłość, niechlubna i trudna, ale jednak przeszłość. A jednak w reportażu „Trędowate kobiety czyszczą ryż” Paweł Smoleński opowiada o współczesnych Indiach, gdzie w 1969 r. powstała mała osada Jeevodaya, jako azyl dla trędowatych. 

Sama historia powstania tego miejsca jest bardzo ciekawa, bo została utworzona przez polskiego pallotyna, ks. Adama Wiśniewskiego, w 1969 roku. Początki ośrodka, postać kapłana i założyciela, jego suche notatki i to, jak piękna i altruistyczna idea zderza się z brutalną rzeczywistością, zostawiają czytelnika niemal bez tchu. Później wcale nie jest łatwiej, bo po surowym, ale w gruncie rzeczy dobrym księdzu, przychodzą kolejni, również tacy, którzy zamiast służyć, chcą królować. W ogóle, idea niesienia pomocy jest tu bardzo ważna. Jej granice, możliwości i cena, jaką ponoszą wszyscy - zarówno ci zaangażowani, jak i osoby potrzebujące.

Paweł Smoleński opowiada o codziennym życiu w Jeevodaya, zajęciach mieszkańców, pracy nieustraszonej doktor Heleny, selekcjach, które momentami odbierają nadzieję, twardymi i smutnymi realiami życia, z którymi muszą się mierzyć trędowaci. O tworzeniu domu z niczego, ciężkiej i trudnej pracy opiekuńczej, którą zawsze będzie niedoceniana, bo tak już jest, bez względu na długość i szerokość geograficzną. Obiektywnie patrząc „Trędowate kobiety czyszczą ryż” to cienka książka, bo ciut ponad 160 stron to niewiele, a jednak wystarczy, żeby robić wrażenie i wytrącać czytelnika z równowagi. 

Dobrze czasem wyjrzeć poza swój europocentryczny grajdołek, spojrzeć na świat innymi oczami i dowiedzieć się z czym mierzą się współcześni ludzie, których życie wygląda zupełnie inaczej niż nasze. I choć nie wszystko podoba mi się w tym reportażu, szczególnie fakt, że autor sygnalizuje swoje odczucia na różne sytuacje, czego nie lubię w literaturze faktu, bo to czytelnik powinien mieć możliwość wyrobienia sobie własnej opinii bez żadnych sugestii, to jednak jest we mnie wiele wdzięczności za to, że ta książka w ogóle została wydana. To piękne podsumowanie pracy i życia wrażliwego człowieka, który zawsze miał odwagę pisać i mówić o tym, co najtrudniejsze.

♥♥♥
Paweł Smoleński, Trędowate kobiety czyszczą ryż, wyd. Czarne, Wołowiec 2025. 

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-