Od bardzo, bardzo dawana żadna książka nie wprawiła mnie w takie zakłopotanie, jak „Historia na śmierć i życie” Wojciecha Tochmana. Jeśli chodzi literacki kunszt i jakość opowiadanej historii, to nie można autorowi niczego zarzucać. Problemem jest tutaj fakt, że to reportaż na nową modłę, z mocno zaznaczoną tezą, której autor broni przez cały czas i zdaje się nawet nie dopuszczać innej ewentualności.
„Bądź dobra dla zwierząt” to historia o kobiecie-matce. Jedna z wielu, trudna jak każda, bo nie jest łatwo być mamą i brać odpowiedzialność za drugiego człowieka. Tym bardziej, że Karen jest sama na własne życzenie. Rozwód przez cały czas wisi w powietrzu, żałoba po związku tli się i żarzy, boli i spala.
Kiedy kilka lat temu po raz pierwszy poznałam historię Chiary, od razu pomyślałam, że kiedyś ta dziewczyna zostanie ogłoszona świętą. Dzieje się, bo ta młoda kobieta już ma „status” Służebnicy Bożej, więc i uznany cud za jej przyczyną jest tylko kwestią czasu. To dobrze, bo takich zwyczajnych świętych nam trzeba.
Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem tak hucznie obchodzono czyjś rok. Imprezy, plakaty, książki, ubrania, uroczystości, okolicznościowe gadżety, a nawet piosenka (co prawda trochę wymiauczana, ale Szymborska lubiłam koty, więc się liczy). Jednak z tego wszystkiego najważniejsza jest jedna publikacja na którą wszyscy czekaliśmy, i na którą z pewnością zasłużyliśmy. Książka-wydarzenie, papierowa piękność, czyli „Wiersze wszystkie” Wisławy Szymborskiej zebrane w jednym tomie.
Alice umrze. Wiemy z pierwszych stron „Pasażera”, że dziewczyna się podda, odpuścić, nie dogada się z życiem. Ale jeszcze nie teraz. Póki co krew i smutek krążą w żyłach tej dziwnej dziewczyny, która pewna, że jej brat stoi na progu śmierci, zgłasza się do szpitala, żeby ukryć się przed światem. Nie ma gdzie iść, tak swoją decyzję tłumaczy lekarzowi przychodzącemu porozmawiać.
„Pasażer” Cormaca McCarthyego to trud i znój, literatura ciężka, ciemna i gęstą jak głębiny, które wciągają w swoje odmęty. Ta powieść to zapis smutku, z którego nie wynika nic konkretnego.
„A więc Bóg istnieje! A więc modlitwa to nie zabawa. A więc... to wszystko prawda!” wykrzykuje jeden z bohaterów książki „To była Ona! Matka Boża i nawrócenie człowieka”. Tak naprawdę te słowa mogłyby paść z ust wszystkich siedmiorga osób, których historie przytacza kard. Angelo Comastri.
Bez wątpienia rozkosznie malutki tomik „Opowiadania i wiersz” Zdenka Svěráka to najlepsza lektura ze wszystkich książek przeczytanych przeze mnie w tym roku. W zbiorku znajduje się osiem olśniewających opowiadań (i wiersz), które są jak dotyk morskich fal na stopach, jak borówki jedzone prosto z krzaka, jak mrożona kawa w upalny dzień, ciepły sweter zimą i szeleszczące liście jesienią. Historie Svěráka pachną bzem, cynamonem, truskawkami i wszystkim co każdy lubi najbardziej.
„Za plecami” Haśki Szyjan to powieść, która nie powstała dla rozrywki i przyjemności czytelnika. Lektura tej książki jest niewygodna i przypomina uderzenie obuchem w głowę. Jest mocno i nieprzyjemnie, a sama bohaterka często wkurza, a czasem wzbudza współczucie.