Wrzesień to taki trochę nowy rok, tylko lepszy, bo pachnący słońcem i jesienią. Schyłek lata i początek jesieni, to mój ukochany czas w roku, który zawsze napełnia mnie melancholią i smutnym szczęściem. Zawsze wtedy szukam sobie kalendarza do zapisywania planów i marzeń na kolejny rok. Lubię nowe kalendarze, zupełnie puste, a jednak pełne obietnic tego, co dopiero ma się wydarzyć.
„Takiego traktatu młody człowiek nie napisze” twierdził Czesław Miłosz w „Traktacie teologicznym”. To samo mógłby zapisać ks. Adam Boniecki w „Testamencie”. Jego najnowsza książka, to coś w rodzaju pożegnania, rozliczenia się z tym co było, próba podsumowania życia, odrobina mądrości dla tych, którzy zostają. Dużo ważnych myśli, które wywołują uśmiech i prowokują do zadumy.
To miała być lektura na 12 dni, bo z taką myślą została napisana. Plan zakładał niemal dwutygodniowe rekolekcje, których celem jest nawiązanie bliższej relacji z Panem Jezusem. Pewnie da się przeczytać „Panie, ratuj!” tak właśnie po kawałku, ale mi się nie udało. Pochłonęłam tę niewielką publikację łapczywie, w całości, gdyż nie mogłam się oderwać od treści. Od dawna żaden tytuł związany z wiarą nie poruszył mnie tak bardzo i nie narobił tak wielkiego zamieszania w sercu, jak książka Marty Przybyły.
„Kamienie i motyle” Magdaleny Ajeddig to powieść, po której nie spodziewałam się aż takiej akcji. Byłam pewna, że będzie to obyczajówka z kilkoma mocniejszymi momentami, a szybko okazało się, że wpadłam w wir wydarzeń i zaskakujących zwrotów fabularnych. Lubię takie książki szczególnie latem, kiedy słońce napełnia energią a literackie emocje sięgają zenitu.
Okopy – mała wioska na Podlasiu. To tutaj wszystko się zaczęło. Tutaj 14 września 1947 r. w zwykłej, kochającej się rodzinie, urodził się Alfons Popiełuszko, przyszły ks. Jerzy, błogosławiony (święty, bo to przecież tylko formalność), mój przyjaciel.
Znałam Szymborską poetkę oraz Szymborską artystkę, teraz przyszła pora, żeby poznać mistrzynię krytyki literackiej. „Poczta literacka, czyli jak zostać (lub nie zostać) pisarzem” to kolejna perełka z nazwiskiem Wisławy Szymborskiej na okładce. Napełniona jej czarem, nienachalną charyzmą i ogromnym poczuciem humoru.
„Most Heksagon” Richarda Blake’a to jeden z najpiękniejszych komiksów jaki widziałam. Oszałamiające ilustracje zostawiają czytelnika oniemiałym z zachwytu i spychają fabułę na dalszy plan.
W publikacji „Ojcowskim sercem” bp Artur Ważny najbardziej zaskoczył mnie wrażliwością i czułą narracją. W swojej książce autor pokazuje przede wszystkim kochające oblicze Boga. Nie straszy piekłem, nie grozi palcem i nie używa swojego autorytetu, żeby „terroryzować” wiernych wersją Boga-sędziego, ale w prostych słowach opowiada o Tym, który jest Miłością.
Lipiec jest najgorszy. Światło jest za mocne, a świat ma za ostre kontury. Moje nadszarpnięte nerwy źle znoszą wszechobecną jasność, przed którą trudno się gdzieś ukryć. Dlatego szukam pociechy w książkach. Publikacja „Jak żyć z lękiem” Marcina Matycha to dobra rzecz, która powstała po to, żeby lękowcom żyło się łatwiej.