Milcząca dusza. Dziennik Elżbiety Leseur (recenzja)

To była historia jak z filmu. Ona i on, dobrze wykształceni, oczytani, kulturalni ludzie, szczęśliwi i zakochani. To tak na pierwszy rzut oka, bo pomiędzy nimi rósł mur. Ona wierzyła głęboko, on był wojującym ateistą. A jednak ich układ działał. Raz lepiej, raz gorzej, ale działa. 

Feliks trochę podśmiechiwał się z żony, kpił i złościł się na jej niezmąconą wiarę, a przecież była taką rozsądną kobietą. Elżbieta nie wchodziła w polemiki, nie próbowała nawracać męża na siłę. Była obok, kochała, modliła się za niego i rozkwitała wewnętrznie. Swoje przemyślenia, troski i wątpliwości przelewała na papier. Pisanie okazało się najlepszą terapią, szczególnie kiedy przyszła choroba i zrobiło się jeszcze trudniej. 

Po śmierci Elżbiety Feliks odnalazł jej zapiski, zaczął czytać i to całkowicie odmieniło jego życie. Głębokie, pełne ufności i miłości zapiski rozpaliły w nim ogień wiary, który zaczął spalać Feliksa. W końcu mężczyzna zdecydował się oddać swoje życie Bogu. W tym czasie Elżbieta zapewne uśmiechała się z Nieba i powtarzała w myślach: „A nie mówiłam?” Tak ją sobie wyobrażam, uśmiechniętą, łagodną i piękną, zadowoloną, że zrobiła swoje – pokazała mu Boga. Trochę to trwało, ale przecież nigdy nie jest za późno, żeby się nawrócić i pójść za Chrystusem.

Dzięki staraniom Wydawnictwa M również my możemy przeczytać dziennik Elżbiety, który ukazał się pod jakże wymownym tytułem „Milcząca dusza”. Ten tytuł to właściwie najkrótsza charakterystyka Elżbiety – kobiety cichej i pokornej, która działała zamiast gadać. Pani Leseur nie gderała i nie marudziła, ale swoim codziennym oddaniem, troską i miłością świadczyła o Jezusie. Żyła tym, w co wierzyła, ale nie narzucała tego Feliksowi. Pozwalała mu zachować wolność.

Jej zapiski zadziwiają głębią przemyśleń i bogactwem życia wewnętrznego. Dowiadujemy się z nich o cichej walce prowadzonej każdego dnia, zmaganiach z duchową samotnością, trosce o najbliższych. Lektura dziennika Elżbiety porusza do głębi, otula ciepłem, pokrzepia serce, napełnia nadzieją i prowokuje do refleksji na temat miłości małżeńskiej. Właściwie można otworzyć jej zapiski w dowolnym miejscu i zawsze trafi się na jakiś fragment, który wzbudza emocje. Bo jej historia była jak z hollywoodzkiego melodramatu, tyle, że wydarzyła się naprawdę. Pozostaję pod wrażeniem i polecam Wam serdecznie „Milczącą duszę”. Szczególnie wszystkie wrażliwe dusze będą pod wrażeniem przemyśleń Elżbiety.

♥♥♥ 
Elżbieta Leseur, Milcząca dusza. Dziennik Elżbiety Leseur, Wydawnictwo M, Kraków 2025.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-