Król falafela umiera, czyli „Krasnoludki nie przyjdą” Sara Shilo


Sara Shilo jest izraelską pisarką, autorką książek dla dzieci, laureatką wielu prestiżowych nagród. Jej powieść dla dorosłych czytelników „Krasnoludki nie przyjdą” ukazała się na polskim rynku dzięki wydawnictwu Czarne w świetnej, ale zamkniętej już serii „Nowa proza świata”.

Tak trudno być dzieckiem, czyli „Zniknąć” Petry Soukupovej

„Zniknąć” to pierwsza powieść mojej ulubionej czeskiej pisarki Petry Soukupovej, która ukazała się w Polsce. W tomie zawarte zostały trzy opowieści, które łączy wspólny motyw trudnych relacji rodzinnych. W końcu właśnie w tej tematyce Soukupová czuje się najlepiej i swoją prozą potrafi uderzyć tak celnie, że czytelnikowi brak tchu z emocji.

Najtrudniejsze sto dwadzieścia osiem stron w życiu, czyli „Oskarżona” Marielli Mehr

Mariella Mehr, urodziła się w Zurychu w 1947 r., jest z pochodzenia Jeniszką, czyli inaczej szwajcarską Romką. Malutka Marriella została odebrana matce zaraz po urodzeniu i oddana do zakładu psychiatrycznego dla upośledzonych niemowląt. Przez całe dzieciństwo tułała się po domach opieki, sierocińcach, rodzinach zastępczych, szpitalach, gdzie była wielokrotnie gwałcona i bita, poddawana elektrowstrząsom, trzymana w wannie z lodowatą wodą. Przeszła przez piekło, ale jakimś cudem udało jej się przetrwać. Literatura jest jej lekiem, terapią, formą radzenia sobie z rzeczywistością. Jej książki są ostre jak brzytwa, brutalne, poruszające, wstrząsające. Taka właśnie jest „Oskarżona”.

„Oberki do końca świata”, „Wróżenie z wnętrzności” i „Sto dni bez słońca”, czyli trzy literackie twarze Wita Szostaka

W maju ukaże się nowa książka jednego z moich najukochańszych pisarzy – Wita Szostaka. Czekam na kolejne olśnienie, zachwyt i ucisk w sercu, ale zanim to nastąpi wspominam trzy wcześniejsze powieści Szostaka. Zaskakująco różne, a jednak świetnie ze sobą współgrające, a przede wszystkim znakomite pod każdym względem.

Opowieści ku pokrzepieniu serc - „Anielskie opowieści dla duszy”, Eduard Martin

shih tzu, Tofik

Sugerując się okładką i tytułem tomiku „Anielskie opowieści dla duszy” spodziewałam się kolejnej książeczki o aniołach. Myliłam się, nie po raz pierwszy zresztą, bo dostałam znacznie więcej, niż mogłabym przypuszczać.

Śmierć bez tajemnic, czyli „Bez strachu. Jak umiera człowiek” Adam Ragiel i Magdalena Rigamonti

Pamiętam wywiad, który przeczytałam dobrych kilka lat temu. Jakiś człowiek opowiadał o swojej pracy balsamisty, o szacunku dla ludzkiego ciała i przygotowaniach do pochówku. Pamiętam jeszcze, że byłam w szoku, a ta rozmowa w pewien sposób zmieniła mój światopogląd. Dopiero w trakcie lektury tomu „Bez strachu. Jak umiera człowiek” uświadomiłam sobie, że przecież znam rozmówcę Magdaleny Rigamonti. Adam Ragiel jest tym człowiekiem, którego zwierzenia zrobiły na mnie kiedyś piorunujące wrażenie.


Śmierć to najczęściej statystyki w telewizji. Kolejny wypadek, jakiś kataklizm, ewentualnie wojna. I niech się dzieje co chce byle jak najdalej od nas. Nad tajemnicą śmierci zaczynamy się zastanawiać kiedy odchodzi ktoś bliski, a jego uporczywy brak łamie serce i wyciska łzy z oczu. Ale nawet wtedy o umieraniu myślimy w kontekście metafizycznym. Mało kto zastanawia się nad tym, co dzieje się z ciałem kiedy ustają wszystkie czynności życiowe i jak wygląda przygotowanie zwłok do ostatniego pożegnania. Z wywiadów Magdaleny Rigamonti dowiadujemy się kim są ludzie pracujący w zakładach pogrzebowych (na moim terenie nazywani łapiduchami), co pchnęło ich w kierunku tego zawodu i przede wszystkim jak wygląda praca balsamisty.

Na filmach w prosektorium najczęściej pracuje miły, uśmiechnięty pan z lekką nadwagą, który jednocześnie zajada się kanapką, kroi mózg do badań i rzuca „branżowymi” żarcikami. Adam Ragiel i jego współpracownicy nie maja nic wspólnego z hollywoodzkim wyobrażeniem człowieka z prosektorium. No może odrobina czarnego humoru się zgadza. Bo w tej pracy trzeba mieć przede wszystkim dystans. Umieć wyłączyć emocje i nie myśleć o zmarłym, który aktualnie leży na stole. Inaczej człowiek by zwariował. Najtrudniej jest z dziećmi, wiadomo, ale nawet do tego można przywyknąć.

Balsamista ma za zadanie dobrze przygotować ciało do pochówku, a nie płakać z rodziną zmarłego. Spokój i profesjonalizm przydają się bardziej niż łzy. A to wszystko z troski o tych, którzy zostają tutaj, na miejscu, muszą zorganizować pogrzeb i po swojemu przeżyć żałobę. Adam Ragiel i jego załoga robią wszystko, żeby nie przysparzać dodatkowych zmartwień pogrążonej w rozpaczy rodzinie. Żeby bliscy mogli godnie i w bezpiecznych warunkach pożegnać swojego zmarłego. W międzyczasie trzeba jeszcze zapytać jak babcia lubiła układać sobie włosy, jakim lakierem pomalować żonie paznokcie i co włożyć tacie do trumny. Prozaiczne pytania, które dla kogoś przezywającego stratę mają kolosalne znaczenie.

Adam Ragiel opowiada nie tylko o szczegółach swojej pracy, ale też o sobie i swoim prywatnym życiu. Dzieli się przemyśleniami natury egzystencjalnej, nawiązuje do tajemnicy istnienia i zdradza jak wygląd funeralny biznes w Polsce. Kiedy trzeba używa ostrych słów, ale najczęściej jest stoicko spokojny. Tego wymaga jego praca, ale chyba taką też ma naturę. Najbardziej ciekawiło mnie czy Adam boi się duchów. Takie pytanie też w końcu pada. Może jest irracjonalne i dziecinne, ale wypływa z naturalnego lęku przed śmiercią. Podobno balsamiści nie boją się zmarłych i przebywania w ich towarzystwie, bo w swojej pracy robią wszystko z myślą o nich. Tak, po lekturze książki wydaje mi się, że ta odpowiedź jest najbardziej naturalna.

Rozmowy, które przeprowadziła Magdalena Rigamonti są o tyle nietypowe, że autorka pozwala sobie na osobiste komentarze. W końcu wizyta w prosektorium była dla niej ogromnym przeżyciem. Dziennikarka nie wstydzi się swojego strachu, niepewności i najdziwniejszych myśli. Bez oporów dzieli się nimi z czytelnikiem. Doceniam jej otwartość, bo z własnej woli nie odważyłabym się przekroczyć progu prosektorium. Dzięki lekturze „Bez strachu. Jak umiera człowiek” mogłam podejrzeć pracę balsamistów przez okno, z bezpiecznej odległości i z jedną nogą wysuniętą do tytułu, przygotowana do natychmiastowej ucieczki. Każda rozmowa zapisana w tej książce jest na swój sposób ważna i wyjątkowa. Potrzeba odwagi, żeby sięgnąć po lekturę, ale gwarantuję, że nie będziecie żałować.
♥ ♥ ♥
Magdalena Rigamonti, Adam Ragiel, Bez strachu. Jak umiera człowiek, wyd. PWN, Warszawa 2015.
 

Nie ma nadziei? - „Pieniądze od Hitlera”, Radka Denemarková

Radka Denemarková zgarnęła za „Pieniądze od Hitlera” nagrodę Magnesia Litera (2007 r.), czyli prestiżowe literackie wyróżnienie przyznawane w Czechach. Z nagrodami różni bywa, ale po lekturze jej powieści nabrałam pewności, że Denemarková bez wątpienia zasłużyła na wyróżnienie. Na odwrocie okładki zacytowano wypowiedź autorki dla tygodnika „A2”:

„...współczesna literatura nie dostrzega trupów, które naród czeski ukrywa w szafie. Gdybyśmy ten pięknie zdobiony mebel otworzyli, to przywaliłby nas wszystkich. A ja dokładnie im się przyglądam i przymierzam je do ludzkich losów. (...) Nie chcę, żeby moje książki były deserem po kolacji. Chcę, żeby stanęły kością w gardle.”

Pisarka może być z siebie dumna, bo osiągała cel. Lektura „Pieniędzy od Hitlera” boli, staje w gardle i odbiera czytelnikowi nadzieję.

Pan pisarz i jego pies - „Podróże z Charleyem. W poszukiwaniu Ameryki”, John Steinbeck

W 1960 roku pięćdziesięcioośmioletni John Steinbeck, wybitny pisarz amerykański, wyrusza w podróż po Ameryce, aby sprawdzić jak zmienił się kraj od lat przez niego opisywany. Towarzyszy mu wierny przyjaciel - pudel francuski Charles le Chien, przez wszystkich nazywany Charleyem. Pisarz podróżuje ciężarówką z wymalowanym na boku imieniem „Rosynant”. Skojarzenie z rumakiem Don Kiochota oraz szesnastowieczna czcionka nie są tu przypadkowe. On i jego wierny przyjaciel Charley jak błędni rycerze ruszają przed siebie, żeby zobaczyć prawdziwą Amerykę.

Fuj fuj, bang bang, czyli trzy odsłony komiksowego mordobicia

Trzy komiksy, tak rożne, że już bardziej nie można. A jednak połączone jednym wątkiem mordobicia. Awantury, burdy, bijaki, morderstwa - pokazane z trzech rożnych perspektyw. Jest śmiesznie, strasznie, a nawet refleksyjnie, a tytuły mówią same za siebie. Krótko mówiąc na tapecie finał „Zabij albo zgiń”, kontynuacja „Nienawidzę Baśniowa” oraz pierwszy tom „Deadly Class”.

Solidna porcja dobrego humoru, czyli ciąg dalszy przygód przyjaciółek z „Giant Days”

„Giant Days” to nadal moja ulubiona seria wydawana przez Non Stop Comics. I cóż z tego, że wydawnictwo ma w swojej ofercie lepsze i ambitniejsze tytuły, skoro to z Esther, Daisy i Susan spotykam się najchętniej. Na mojej komiksowej półce oko cieszy już sześć zeszytów, dlatego najwyższa pora nadrobić zaległości i opowieść o trzech ostatnich tomach.

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-