Moi święci. W towarzystwie gigantów wiary – Benedykt XVI (recenzja)
Mam słabość do książki na temat świętych, bo nie tylko dają okazję do poznania ciekawych i nietuzinkowych ludzi, ale też łączą moje osobiste zamiłowanie do literatury faktu z tematyką wiary. A jeżeli na okładce podobnej publikacji pojawia się imię papieża, to jestem już kupiona w całości. „Moi święci. W towarzystwie gigantów wiary” to właśnie taka publikacja, zawierająca opowieści o gigantach wiary, napisana przez innego, teologicznego, choć bardzo skromnego mocarza – papieża Benedykta XVI.
Trochę się musiał Ojciec Święty nagimnastykować, żebym w końcu się do niego przekonała. W pełni doceniłam go dopiero po latach, a kocham dziedzictwo, które nam zostawił i wiem, że Duch Święty nie popełnia błędów. Benedykt XVI był najlepszym papieżem na tamten czas, a głębia jego nauk wciąż jest dla nas, wiernych, drogowskazem. Dlatego cieszę się, że wciąż ukazują się papieskie książki, z których możemy czerpać światło. Publikacja „Moi święci” jest zbiorem tekstów zaczerpniętych z katechez Ojca Świętego na temat świętych, wygłoszonych podczas audiencji generalnych w latach 2006-2011. Na wstępie papież zauważa, że często nosimy w sobie przekonanie, że świętość jest zarezerwowana tylko dla nielicznych wybranych, a przecież każdy z nas jest został powołany do świętości.
„Świętość, pełnia życia chrześcijańskiego nie polega na robieniu niewiarygodnych rzeczy, ale na zjednoczeniu z Chrystusem, na życiu Jego tajemnicami, na czynieniu naszymi Jego postaw, Jego myśli, Jego zachowań. Miarą świętości jest wzrost, który Chrystus osiąga w nas dzięki mocy Ducha Świętego, jak długo wzorujemy swoje życie na nim”.
Proste? Oczywiście! Szkoda tylko, że czasem tak trudno to zrealizować. Jednak w naszej drodze do świętości towarzyszą nam Ci, którzy już stanęli przed obliczem dobrego Boga, mają za sobą często bardzo trudną i wymagającą drogę, a teraz są naszymi sprzymierzeńcami w zmaganiach z codziennością. Warto znaleźć sobie swoich „niebieskich” przyjaciół, żeby podążać ich śladem, prosić o pomoc, mieć wiernych towarzyszy w życiu powszednim. Kogo wybrać i jak znaleźć takiego świętego kolegę? Jestem przekonana, że to oni wybierają nas, dokładnie w tym momencie, kiedy tego potrzebujemy, ale to nie oznacza, że nie warto szukać, czytać i poznawać nowe życiorysy. Świetnym narzędziem do tego typu praktyk jest choćby książka, którą trzymam w rękach. Duża i ciężka, wydana wyjątkowo troskliwie i starannie, okraszona wspaniałymi grafikami, fotografiami, ikonami, a przede wszystkim pełna głębi i duchowej mądrości.
W publikacji znalazły się sylwetki niemal stu świętych gigantów – zarówno tych, których znamy z kart Ewangelii i tradycji, mistyków, buntowników, Doktorów Kościoła, a także postaci lekko przypruszonych kurzem zapomnienia. Całość składa się z siedmiu rozdziałów: Apostołowie, Kościół pierwotny, Święci pierwszych wieków, Ojcowie Kościoła, Święci, Święte oraz Wielcy Doktorzy Kościoła. W każdym rozdziale znajdują się sylwetki świętych, którzy w istotny sposób odcisnęli swoje piętno na historii Kościoła, przyczynili się do krzewienia wiary chrześcijańskiej, nieśli światło, swoim życiem świadczyli o Chrystusie. Benedykt XVI nie podaje suchych biografii, to raczej opowieści o życiu, zmaganiach się z przeciwnościami losu, codziennymi sprawami, z których na pierwszym miejscu zawsze jest Bóg. Ojciec Święty zachęca, żebyśmy nie bali się brać przykładu z tych ludzi, odważnie patrzeć w kierunku Nieba i mierzyć wysoko, najwyżej. Papież uzupełnia te historie teologicznymi refleksjami oraz ważnymi cytatami z omawianych świętych.
„Moi święci. W towarzystwie gigantów wiary” to wyjątkowo piękna i wartościowa publikacja, z której można czerpać garściami. Na mojej półce zajmuje honorowe miejsce. Jestem pewna, że przez wzgląd na swoją tematykę trafi do niejednego serca, zainspiruje do działania, umocni wiarę oraz pomoże nawiązać nowe niebiańskie znajomości.
♥♥♥
Benedykt XVI, Moi święci. W towarzystwie gigantów wiary (tyt. oryg. I miei santi. In compagnia dei giganti della fede), tłum. Jacek Molka, wyd. Jedność, Kielce 2025.
Komentarze
Prześlij komentarz