Boży wojownik, czyli reportażowa biografia św. Andrzeja Boboli

Natknęłam się na niego przypadkiem, czytając o Ignacym Loyoli. Pomyślałam, że kojarzę nazwisko i tyle, z jezuickich świętych przeskoczyłam na inne ignacjańskie podstrony. Ale okazało się, że Andrzej Bobola nie daje o sobie łatwo zapomnieć. Najpierw znalazłam stary obrazek z jego wizerunkiem (nawet nie wiedziałam, że go mam), a później w moje ręce wpadła książka „Boży wojownik. Opowieść o Andrzeju Boboli” Joanny i Włodzimierza Operaczów. To z niej dowiedziałam się, że Andrzej tak już ma, że lubi o sobie przypominać osobiście. Jeszcze nie wiem dlaczego za mną „chodzi”, ale wszystko wskazuje na to, że zyskałam świętego przyjaciela.


W „Bożym wojowniku” autorzy łączą gawędziarski styl z reporterskim sznytem, bo nie tylko w zajmujący sposób snują opowieść o życiu i śmierci swojego bohatera, ale też tropią jego ślady, rozprawiają się z mitami, ujawniają nieznane dotąd fakty z biografii świętego. A trzeba przyznać, że historia Andrzeja Boboli jest wyjątkowo frapująca, zarówno przez wzgląd na tło historyczne i męczeńską śmierć, ale też dlatego, że sam Bobola był wyjątkowo charakternym człowiekiem.

Przyszły święty przyszedł na świat 30 listopada 1657 r. w Strachocinie. Koleje losu zaprowadziły go do Towarzystwa Jezusowego, a sam Bobola szybko dał się poznać jako wybitny kaznodzieja. Przenoszony z miejsca na miejsce w końcu zasłynął jako Apostoł Polesia. Był otwarty na ludzi, miłosierny, cenił prostotę i ubóstwo, ale musiał też denerwować innych swoim cholerycznym charterem. Bo z Bobolą nie było łatwo. Był wybuchowy, niecierpliwy, uparty i obstający przy swoim zdaniu. Łatwo dawał się ponieść emocjom, ale miał tego świadomość i walczył że swoimi wadami. Ludzie go cenili i słuchali.

Jako wędrowny kaznodzieja miał prawdziwy dar do nawracania swoich słuchaczy na katolicyzm. Zwany był nawet duszochwatem, czyli łowcą dusz. A ponieważ czasy były trudne (czy były kiedykolwiek łatwe?), a sytuacja społeczno-polityczna wyjątkowo napięta, Bobola padł ofiarą Kozaków, którzy w Janowie Podlaskim postanowili wymordować wszystkich Polaków. Zginął śmiercią męczeńską 16 maja 1657 r.

Opis tortur, które Kozacy zafundowali jezuicie przed śmiercią mrozi krew w żyłach i sprawia, że trudno czytać te fragmenty ze spokojem. Jednak śmierć głównego bohatera nie oznacza w tym przypadku końca opowieści. Bo dalsze losy Boboli, a właściwie jego ciała, są równie fascynujące jak życie na ziemi. Kolejne tułaczki, rozwijający się kult, a potem nagłe zapomnienie i osobiste interwencje Andrzeja, żeby o sobie przypomnieć. A już opowieść o kościółku w Strachocinie jest tak niesamowita, że chciałabym wsiąść w samochód i natychmiast pojechać w to miejsce! ⠀

„Boży wojownik” to książka napisana z pasją i sercem, w piękny i porywający sposób przypominający postać nadzwyczajnego człowieka. Chciałabym powiedzieć Wam więcej i więcej, przytoczyć kolejne ciekawostki, historie, cuda. Ale nie o to chodzi w recenzji, dlatego całym sercem zachęcam - poznajcie Andrzeja Bobolę bliżej. Jestem oczarowana i zachwycona nie tylko dziełem państwa Operaczów, ale przede wszystkim samym świętym ze Strachociny. Święty Andrzeju Bobolo, módl się za nami. ⠀

♥ ♥ ♥
Joanna Operacz, Włodzimierz Operacz, Boży wojownik. Opowieść o Andrzeju Boboli, wyd. Esprit, Kraków 2022. 

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-