Byłem fotografem w Auschwitz, czyli obrazy z obozowego życia

12 marca 1943 r. w obozie Auschwitz-Birkenau zastrzykiem z fenolu zamordowana została czternastoletnia Czesia Kwoka. Jej zdjęcie, z zakrzepłą krwią na wardze oraz łzami skrytymi w kącikach oczu, jest jedną ze sztandarowych fotografii z Zagłady. Tak jak zdjęcie 4 stojących obok siebie, nagich dziewczynek. Obrazy znane na całym świecie. Zrobione ręką tego samego człowieka - Wilhelma Brassego, fotografa w Auschitz.


Ta publikacja zawiera wspomnienia Brassego z pobytu w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau, do którego Brasse trafił we wrześniu 1940 r. Miał wówczas 23 lata, był młody i silny, a jego największym atutem był konkretny fach w ręku, bo Willhelm przed wojną zdobył zawód fotografa. Miał do tego dobre oko i naturalne wyczucie. Jego zdjęcia kwiatków i widoczków Esesmani wysyłali do domów z pozdrowieniami dla bliskich. Choć trudno w to uwierzyć, takie zdjęcia w Auschwitz tez się zdarzały. Jednak głównym zadaniem Brassego było portretowanie więźniów. Ujęcie z profilu, z przodu i z półprofilu - typowe zdjęcie do kartoteki więziennictwa, w Auschwitz często ostatnia fotografia przedśmiertna człowieka. Brasse zrobił ich ponad 50 tysięcy wraz z dokumentacją eksperymentów dr Mengele. Przed likwidacją obozu udało się ocalić około 40 tysięcy portretów, które po wojnie stały się jednym ze świadectw Zagłady.

Wspomnienia Wilhelma Brassego w wersji książkowej, to według mnie najpełniejszy obraz obozowej codzienności zebrany w jednym tomie. Opowieść portrecisty to okruchy wspomnień człowieka, który znalazł się w pewnego rodzaju uprzywilejowanej sytuacji. To nie znaczy, że żył spokojnie i nie doświadczył terroru. Ale miał na tyle szczęścia, że trafił do dobrego komanda, które dawało mu większe szanse na przetrwanie kolejnego dnia, bo miał dostęp do jedzenia i wody, mógł poruszać się po obozie, a przy okazji robić różne "interesy". Brasse, korzystając ze swojej pozycji, chętnie pomagał innym więźniom, często z narażeniem życia. Przez to, co widział i czego doświadczył, już nigdy nie wrócił do zawodu. Obrazy zachowane w pamięci nie pozwoliły mu na wykonywanie zwykłych zdjęć. Patrząc przez obiektyw aparatu już zawsze widział kobiety, nagie dzieci, ofiary eksperymentów.

Anna Dobrowolska uzupełniła wojenne wspomnienia o świadectwa innych więźniów, przez co tematy, o których Brasse ledwie wspomina zostały rozbudowane o kolejne konteksty i szczegóły. Dzięki temu czytelnik „Byłem fotografem w Auschwitz” dostaje niemal pełny obraz życia i funkcjonowania obozu zakłady, przedstawiony z pomocą mikrohistorii konkretnych ludzi - więźniów stających przed obiektywem Brassego, niemieckich oficerów, katów, morderców, ludzi, próbujących przetrwać, zakochanych, młodą parę, członków obozowej orkiestry, dziewczyny pracujące w pufie, sonderkommendo, dzieci poddawane eksperymentom, uciekinierów i wszystkich, którzy w jakiś sposób zapisali się w pamięci portrecisty. Mnogość życiorysów, sytuacji, przeżyć, składa się na opowieść osobistą, a przez uzupełnienia autorki - także i uniwersalną, jeśli chodzi o życie w Auschwitz. Z maleńkimi radościami i niewyobrażalną grozą, jednak bez scen, które byłyby zbyt trudne dla wrażliwych czytelników. ⠀

Moją „ulubioną” książką, jeśli mogę użyć tego słowa w kontekście literatury obozowej, wciąż pozostają wspomnienia Haliny Birenbaum. Jednak gdybyście chcieli przeczytać tylko jedną publikację, która pozwoli Wam dowiedzieć się jak najwięcej o codziennym życiu w Auschwitz, to niech to będzie właśnie „Byłem fotografem w Auschwitz”. ⠀

♥ ♥ ♥
Anna Dobrowolska, Byłem fotografem w Auschwitz. Prawdziwa historia Wilhelma Brassego, wyd. Znak, Kraków 2022.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-