Ta historia pisana jest dla pieniędzy, czyli dwa pierwsze tomy „The Black Monday Murders” Jonathana Hickmana i Tomma Cokera
Okładki serii „The Black Monday Murders” są niepokojące i już pierwszy rzut oka w ich kierunku sugeruje, że będzie przerażająco. Intuicja nie zawodzi, bo po wieczornej lekturze aż strach wyjść spod kołdry, a drobniaki w portfelu zdają się złowieszczo pobrzękiwać.
Detektyw Theo Dumas rozpoczyna śledztwo w sprawie brutalnego morderstwa Daniela Rotshchilda, członka zarządu jednego z największych na świecie banków. Szybko okazuje się, że sprawa jest jeszcze bardziej zagmatwana niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, tym bardziej, że ludziom z otoczenia Rotshchilda przez cały czas rozchodzi się o władze i pieniądze. Theo wpada w sam środek niebezpiecznej gry, w której szczególnie cenna okaże się jego intuicja oraz pomoc ekonomisty prof. Gaddisa, który jako jedyny zdaje się rozumieć o co w tym wszystkim chodzi.
Komiks Jonathana Hickmana jest rewelacyjny. To połączenie horroru okultystycznego i unowocześnionej wersji czarnego kryminału w stylu Chandlera. I choć fabułę trudno brać na poważnie, to scenariusz jest na tyle sugestywny, że w trakcie lektury każdy przypadkowy szmer, trzask i huk budzą dodatkowy niepokój. Hickman straszy, że aż miło. Jednak lęk, który budzi „The Black Monday Murders” odbija się gdzieś w podświadomości i pobudza fantazję czytelnika, który sam zaczyna się nakręcać. Bo autor unika tanich chwytów i nie jest w swojej opowieści ostentacyjny. Wymyślona przez niego historia jest sensowna i trzymająca w napięciu. W trakcie lektury odbiorca podąża za bohaterami na paluszkach, cicho, jak najciszej i bez żadnych dąsów akceptuje rozwiązania podsuwane przez Hickmana. Nawet kiedy w dwójce fabuła jawnie skręca w nadprzyrodzone rejony, to właśnie takie zwroty akcji wydają się najrozsądniejszym posunięciem.
Scenarzysta przeskakuje między wydarzaniami z przeszłości i teraźniejszości, podrzucając czytelnikowi kolejne elementy układanki i coraz głębiej wciągając go do świata, w którym za pieniądze trzeba płacić własną krwią. Detektyw Dumas wydaje się jedynym jasnym punktem w mroku, który go otacza. Jakby namacalne zło, z którym się styka było zbyt straszne, żeby mogło być prawdziwe. Dlatego motyw ze starszym, mądrym profesorem, choć ograny do bólu, sprawia czytelniczą frajdę i jest dokładnie tym punktem, bez którego całość nie byłaby aż taka dobra. Postać młodego detektywa również została doskonale przemyślana. Odbiorca od początku solidaryzuje się z Dumasem i jak najszybciej chciałby poznać tajemnicę jego rodziny.
Pierwsze dwa tomy komisu są świetne, ale dobry scenariusz to jeszcze nie wszystko, bo siła „The Black Monday Murders” tkwi w genialnych ilustracjach Tomma Cokera. Mroczne, brudne, zacienione kadry, z ograniczoną paletą barw tworzą nastrój opowieści i sterują emocjami czytelnika. Realistyczne rysunki są dość proste, ale w fantastyczny sposób oddają wszystkie intencje bohaterów. Ale wciąż najlepsze pozostają długie, nieprzerwane sceny, gdzie na kolejnych kadrach obserwujemy jedynie zmiany w mimice i gestach postaci. Skojarzenie z najlepszymi fragmentami filmów Tarantino nasuwa się samo. Również ciekawym zabiegiem są plansze przypominające wyciągi z rzeczywistych akt i dokumentów, wycinki prasowe, fragmenty pamiętników, które stanowią dodatkowe wyjaśnienia do fabuły, a także podkręcają klimat, bo odbiorca może zajrzeć do papierów, do których nie powinien mieć dostępu.
Pierwsze dwa tomy komisu są świetne, ale dobry scenariusz to jeszcze nie wszystko, bo siła „The Black Monday Murders” tkwi w genialnych ilustracjach Tomma Cokera. Mroczne, brudne, zacienione kadry, z ograniczoną paletą barw tworzą nastrój opowieści i sterują emocjami czytelnika. Realistyczne rysunki są dość proste, ale w fantastyczny sposób oddają wszystkie intencje bohaterów. Ale wciąż najlepsze pozostają długie, nieprzerwane sceny, gdzie na kolejnych kadrach obserwujemy jedynie zmiany w mimice i gestach postaci. Skojarzenie z najlepszymi fragmentami filmów Tarantino nasuwa się samo. Również ciekawym zabiegiem są plansze przypominające wyciągi z rzeczywistych akt i dokumentów, wycinki prasowe, fragmenty pamiętników, które stanowią dodatkowe wyjaśnienia do fabuły, a także podkręcają klimat, bo odbiorca może zajrzeć do papierów, do których nie powinien mieć dostępu.
„The Black Monday Murders” to trzymająca w napięciu opowieść o brudnych pieniądzach i bezdusznych ludziach, którzy nie cofną się przed niczym, żeby dojść na szczyt i tam utrzymać swoją pozycję. Niby nie ma nic odkrywczego w stwierdzeniu, że pieniądze rządzą światem, ale w wersji Hickmana, łączącego finansistów w drogich garniturach z szatańskimi rytuałami, całość smakuje wybornie, budzi niepokój, a nawet skłania do refleksji. Bo ile ty, czytelniku, jesteś w stanie poświęcić, żeby dostać to, o czym marzysz?
Jonathan Hickman, Tomm Coker, The Black Monday Murders #2: Waga, tłum. Paweł Cichawa, wyd. Non Stop Comics, Katowice 2018.
♥ ♥
♥
Jonathan Hickman, Tomm Coker, The Black Monday Murders #1: Chwała mamonie, tłum. Paweł Cichawa, wyd. Non Stop Comics, Katowice 2017. Jonathan Hickman, Tomm Coker, The Black Monday Murders #2: Waga, tłum. Paweł Cichawa, wyd. Non Stop Comics, Katowice 2018.
Komentarze
Prześlij komentarz