Ogród rozpaczy ziemskich – Beatriz Serrano (recenzja)

Jeden rzut oka na okładkę i już wiedziałam, że to będzie książka dla mnie. Natomiast zupełnie nie spodziewałam się, że to będzie książka o mnie! Współodczuwam i sympatyzuję z bohaterką „Ogrodu rozpaczy ziemskich” Beatriz Serrano, bo ja również, aż za dobrze, potrafię grać w gry biurowe. 


Marisa jest świetnie wykształcona, ma artystyczną duszę, własne mieszkanie w modnej dzielnicy Madrytu oraz prestiżową i dobrze płatną pracę, dzięki której możne spełniać swoje zachcianki. Co prawda jeszcze nie spotkała miłości życia, ale na wyciągnięcie ręki ma przystojnego sąsiada, z którym lubi posiedzieć na balkonie i od czasu do czasu pójść do łóżka bez zobowiązań. Wszystko fajne, życie na poziomie, którego można tylko zazdrościć. A jednak to tylko fasada, ładne opakowanie pustki, którą Marisa czuje wokół siebie. „Myślę o samobójstwie, a jest dopiero dwadzieścia po dziewiątej” – mówi bohaterka siedząc w swoim komfortowym biurze, z którego nie potrafi znaleźć ucieczki.

Beatriz Serrano doskonale operuje czarnym humorem i w przezabawny sposób opowiada o bolączkach współczesnej, silnej i niezależnej kobiety, która pozornie ma wszystko, a jednocześnie jest tak głęboko nieszczęśliwa, że aż boli. W jej sercu Marisy wieje wielka dziura, którą mogą zapełnić tylko relacje. I nie chodzi jedynie o miłość i rodzinę, ale szczery i żywy kontakt z ludźmi, którym można ufać, z którymi można rozmawiać o wszystkim, śmiać się, płakać i siedzieć w milczeniu. Hiszpańska pisarka w przewrotny sposób udowadnia, że nie ma znaczenia, czy mieszkasz w wielkiej stolicy czy prowincjonalnym mieście, bo pewne życiowe pragnienia i bolączki są uniwersalne. Jej powieść to też wyjątkowo udana krytyka współczesnego świata, pełnego kłamstw i sztuczności, w którym sprzedaje nam się pewną wizję udanego życia i sukcesu, gdzie ładne zdjęcie na instagramie jest ważniejsze niż ludzkie relacje. To też opowieść o tym, że karmimy się frazesami, które nie przynoszą nic poza rozczarowaniem.

Zazwyczaj tego nie robię, ale tym razem z wielką ciekawością zajrzał do opinii na temat powieści w popularnym serwisie książkowym i zdania są mocno podzielone. Niektórzy są równie zachwyceni co ja, inni wręcz przeciwnie, twierdzą, że nie rozumieją fenomenu „Ogrodu rozpaczy ziemskich”, nie lubią głównej bohaterki i nie widzą nic zabawnego w tej historii. Drogi czytelniku, jeśli nie rozumiesz o co chodzi Marisie i dlaczego nie docenia ona ani swojego życia, ani swojej pracy, to oznacza tylko to, że jesteś szczęśliwy. Ciesz się, że nigdy nie musiałeś brać udziału w biurowym cyrku, zastanawiać się nad bezcelowością rzeczy, które robisz, uśmiechać się do głupich ludzi i przytakiwać tym, którzy dla kaprysu mogą ci zaszkodzić. Z resztą, to nie jest powieść tylko o pracy, a przede wszystkim o powierzchownych relacjach i powierzchownym życiu, które boli. Beatriz Serrano mocno uderzyła w moje milenialsowe serduszko. Dawno nie bawiłam się tak dobrze podczas lektury. Żałuję tylko, że muszę oddać tę książkę do biblioteki, bo jednak chciałabym ją mieć na swojej półce i wracać do niej w chwilach zwątpienia. 

♥♥♥
Beatriz Serrano, Ogród rozpaczy ziemskich (tyt. oryg. El descontento), tłum. Ewa Ratajczyk, wyd. Znak, Kraków 2025.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-