Trzewia – Aleksandra Paduch (recenzja)

Oceniłam książkę po okładce – melancholijnej i trochę tajemniczej. Opis też zasugerował, że to moja tematyka, bo rodzina, bo traumy i brzęczące w tle lata 90. I faktycznie, to wszystko znajduje się w „Trzewiach” Aleksandry Paduch, ale nic nie mogło mnie przygotować na szok związany z lekturą. 


Ta książka nie jest literaturą piękną. Nie jestem nawet pewna, czy obrazki i maleńkie wyimki z codzienności można w ogóle nazwać literaturą. To raczej zbiór mikrohistorii, które przypominają wpisy do pamiętnika, luźne notatki o tym, co trudne, bolesne, uwierające i w jakiś sposób nie do końca zrozumiałe przez dziecko. Więcej tu domysłów niż prawdy mówionej wprost. Z prozy Aleksandy Paduch wyłania się obraz rodziny poszatkowanej przez najgorsze tragedie, obarczonej wojenną przeszłością, śmierciami, których nie da się zrozumieć, trzeba z nimi jakoś żyć. I w tym „jakoś” funkcjonuje dziewczynka, która dorasta i zapamiętuje sytuacje wywołujące strach, niepewność lub wstyd, choć gdzieś między słowami można się domyślać, że jej dzieciństwo jest szczęśliwe. 

Szalenie podoba mi się ten rozdźwięk między tym co w życiu dobre, ciepłem i troską okazywanymi przez najbliższych, nawet jeśli robią to nieporadnie, a przeżyciami, które zalegają w trzewiach ciężkim i zimnym kamieniem. Aleksandra Paduch kapitalnie porusza się w niedomówieniach, tka swoją opowieść z rozmysłem, tak, żeby niczego nie ułatwiac i jak najbardziej poruszać wyobraźnię. „Trzewia” to szorstka i niepokojąca proza, która uruchamia w czytelniku podobne wspomnienia, czasem schowane gdzieś głęboko i spychane na margines niepamięci, jak zapach świniobicia, zbyt mocny uścisk wujka na twoim ramieniu, huk samochodu uderzającego o psa, którego kochasz. Zdumiewająca rzecz.

♥♥♥
Aleksandra Paduch, Trzewia, wyd. Czarne, Wołowiec 2025.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-