Pewnego razu we Francji – Fabien Nury (recenzja)

Jeśli miałam jeszcze jakieś złudzenia jeśli chodzi o tę kanalię Josepha Joanovici, to drugi tom „Pewnego razu we Francji” ostatecznie je pogrzebał.


Komiks Fabiena Nury to opowieść z tendencją wzrostową. Z każdym kolejnym albumem fabuła jest jeszcze lepsza, aż do fantastycznego, poruszającego finału. Ale o tym następnym razem, teraz jesteśmy w samym środku opowieści. Wojna niesie śmierć i zniszczenie, pociągi do Auschwitz kursują regularnie, ludzie biedują, starają się jakoś przetrwać i ochronić swoich bliskich. W tym czasie na zwłokach Francji Joseph zbija swój majątek. Kolaboracja z Niemcami wyjątkowo mu się opłaca, nie tylko pod względem finansowym. Przede wszystkim przyjaciele naziści roztaczają nad Żydem parasol ochronny. Cóż począć z nadmiarem gotówki? Zawsze można pomóc walczącym w ruchu oporu, co Joseph z przyjemnością czyni. Ile w tym zwykłego wyrachowania, a ile wyrzutów sumienia? O tym Nury nie wspomina, zostawiając czytelnikowi ocenę moralną głównego bohatera.

„Wiatr się zmienia, czuję to. Wiesz, szkopy nie zostaną tu wiecznie. A kiedy odejdą, dzielni ludzie się przebudzą. Znowu poczują się wolni” - mówi Joanovici zaraz na początku. Z wolnością przyjdzie wstyd i czas rozliczeń z tymi, którzy przetrwali. Pojawią się pytania i domysły. Trzeba będzie udowadniać swoją niewinność i zamknąć gęby niedowiarkom. Joseph dobrze o tym wie, życie już go nauczyło, że trzeba być o krok przed ludźmi, których zawistne spojrzenia mogą ściągnąć na biznesmena kłopoty. Dlatego przez cały czas działa. Wciąż otwartym pozostaje pytanie czy Joanovici nie ma wyboru? Czy wszystko co robi jest moralnie dopuszczalne? W końcu są ludzie, którym ocalił życie, którym pomógł w najtrudniejszym momencie. Czy ich wdzięczność wystarczy, żeby rozgonić ciemność?

 

 


Ilość matactw Josepha i jego umiejętność dostosowywania się do okoliczności robią wrażenie, nawet jeśli czytelnik tak normalnie gardzi podobnymi zachowaniami. Ale Nury przypomina, że jest wojna, więc okoliczności nie są normalne. Scenarzysta ani na moment nie pozwala sobie na ferowanie wyrokami, nie przechyla szali na żadną stronę. Nie ma tutaj podziału na klasyczne dobro i zło. Jest za to mnóstwo szarości w wojennych realiach, które scenarzysta kreuje po mistrzowsku, pokazując, że bohaterskie zrywy są jedynie wyjątkiem. Wydaje mi się, że w porównaniu z pierwszym albumem, w dwójce trochę mniej się dzieje pod względem akcji. To nie znaczy, że fabuła stoi w miejscu, bo zaskakujących scen jest mnóstwo. Chodzi raczej o to, że tutaj Fabien Nury stawia raczej na niuanse, rozwój postaci, społecznych i osobistych powiązań między bohaterami i konsekwencji, które wynikają z poszczególnych wydarzeń.

„Pewnego razu we Francji” to znakomicie wyważony komiks, w którym akcja dopełniona jest warstwą refleksyjną i osobistymi rozterkami głównego bohatera. Brudna, realistyczna kreska Sylvaina Vallee robi wrażenie i dobrze oddaje zepsucie i wewnętrzną brzydotę postaci. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi, ale w tym albumie, kiedy szybko zmieniają się bohaterowie i okoliczności, a Joseph lawiruje między nazistami i członkami ruchu oporu, były momenty, kiedy nie wiedziałam kto jest kim, ponieważ niektórzy ludzie narysowani przez Vallee są do siebie zbyt podobni. Na twarzach postaci nie widać również upływu czasu, więc panny Joanovici są w nieokreślonym wieku i właściwie niewiele różnią się od swojej matki. To tak na minus, ale taki tylko maciupeńki. Reszta jest fantastyczna, a komiks wywołuje mnóstwo emocji i skłania do przemyśleń natury egzystencjalnej.

♥ ♥ ♥
Fabien Nury, Pewnego razu we Francji t. 2 (tyt. oryg. Il était une fois en France), il. Sylvain Vallee, tłum. Wojciech Birek, wyd. Non Stop Comisc, Katowice 2023.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-