Kolekcjoner śniegu, czyli taka piękna patologia

Wspaniała? Za mało powiedziane. Już dawno żadna książka nie zrobiła na mnie tak kolosalnego wrażenia jak „Kolekcjoner śniegu” Jana Štiftera. Choć na kartach powieści nie dzieje się nic spektakularnego, ot zwykłe życie w skomplikowanych czasach, to kawałek po kawałku, kolejne wątki powoli łączą się ze sobą, tworząc niesamowitą opowieść o trudach codzienności i ludziach, których spotykamy na swojej drodze.


Štifter zaczyna swoje bajanie od śmiechu na pogrzebie i tym samym daje znać, że w jego powieści nic nie będzie oczywiste. Fabuła to trzy linie czasowe, trzy odrębne historie, które muszą w końcu dojść do wspólnego punktu. Początek lat 30. i młody František, na którego niespodziewanie spada odpowiedzialność za siebie i siostrę. Dalej połowa lat 50. i dwaj przyjaciele, choć tak naprawdę trzej, bo Karlos i Adolf kumplują się z nieżyjącym Josefem - chłopcem w ich wieku, który wieczorem wraca do swojej mamy do trumny. A w końcu rok 2017 i Dominik, babiarz i cwaniaczek, który nie może się ogarnąć w życiu. Młody mężczyzna przechowuje w zamrażarce śnieg, żeby ocalić go przez roztopieniem.

Głównym i najciekawszym punktem powieści jest przyjaźń między chłopcami, ich pomysły i wspólne zabawy, a także dom, w którym mieszkają. Šmídovnia to azyl powstały po wojnie w Czeskich Budziejowicach dla biedoty z czesko-niemieckim pochodzeniem oraz dla rodzin cygańskich. Tak naprawdę to siedlisko patologii, gdzie ludzi rzadko dzielą prawdziwe ściany, a częściej zwykle szmaty rozwieszane na sznurkach. To miejsce ma wpływ na chłopców, powoli odbiera im dzieciństwo, angażuje w sprawy dorosłych, o których nie powinni mieć pojęcia.

Štifter płynnie porusza się między poszczególnymi opowieściami, chodzi wciąż tymi samymi ścieżkami, pokazując jak zmieniają się miejsca na przestrzeni czasów i jak łatwo zapominamy o tym co było, choć duchy przeszłości żyją wciąż obok nas. Tym samym pozwala spojrzeć na te same miejsca innymi oczami, połączyć konkretnych ludzi gdzieś poza czasem. Jego „Kolekcjoner śniegu” to też podróż przez trudną historię XX wieku, z jej tragediami, które dotykają szarego człowieka. Zdaje się, że Štifter po cichu ostrzega przed zaślepieniem i manipulacjami politycznymi, którym łatwo ulec bez względu na czasy i szaleństwa, o których mówią ci, którzy o władzę walczą.

Powieść Czecha pachnie romantyzmem, szczególnie balladami Mickiewicza, gdzie wiara i czucie są ważniejsze niż szkiełko i oko. Gdzie zwykła codzienność miesza się z grozą, choć pozornie nikt czytelnika nie straszy. W końcu Josef przyjaźni się z chłopcami i często pomaga im w różnych perypetiach. Również duch przy łóżku Dominika nie robi niczego strasznego. Po prostu jest, a młody mężczyzna musi się dowiedzieć dlaczego chłopiec do niego przychodzi. To decyzje konkretnych ludzi i motywacje, którymi się kierują napawają grozą i pokazują, że to co upiorne i przerażające najczęściej siedzi w żywym człowieku.

Choć bywają tu momenty wyjątkowo niepokojące, to „Kolekcjoner śniegu” zaskakuje przedziwną lekkością narracji, która sprawia, że w tej strasznej baśni łatwiej zobaczyć piękno niż trwogę. Štifter czaruje niezwykłym klimatem będącym mistrzowskim połączeniem dramatu i magii. Spotkania z duchem są tak zwyczajne i normalne jak okropne życie w komunie. Brud i groza przenikają się z dziecięcymi radościami i pierwszymi sukcesami młodości. Pisarz opowiada o wszystkich wydarzeniach tak normalnie, jakby przyjaźń z umrzykiem była czymś zupełnie naturalnym. Od razu przypomina mi się Stasiuk i jego babka wierząca w duchy. Życie po tej czy po tamtej stronie? Właściwie co za różnica, skoro i tu i tam zawsze jest coś do zrobienia. Štifter w subtelny i przejmujący sposób opowiada o sile pamięci i o tym, że nie ma przypadkowych spotkań, a ten ktoś obok, może odegrać najważniejszą rolę w naszym życiu. Piękne to i smutne, ale też niosące otuchę. Pozostaje pod wrażeniem i polecam Wam „Kolekcjonera śniegu” z całego serca.⠀

♥ ♥ ♥
Jan Štifter, Kolekcjoner śniegu (tyt. oryg. Sběratel sněhu), tłum. Anna Radwan-Żbikowska, Książkowe Klimaty, Wrocław 2023.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-