Różewicz. Rekonstrukcja, czyli reportaż biograficzny najwyższej próby



Ponad pięć lat pracy, prawie 400 str. tekstu, który nie jest nawet pełną historią Tadeusza Różewicza. Ponad 28 str. bibliografii, niemal 80 str. przypisów i śladów, którymi podążała Magdalena Grochowska. Jej książka nie jest zwykłą biografią pełną wszystkich zbędnych szczegółów, które tylko udało się ustalić. To raczej reportaż biograficzny, będący interpretacją życia poety, bez banalnego „urodził się - umarł”. Napisany pięknym językiem, nasycony poezją i trudem życia. Fascynujący i przejmujący, nie tylko z powodu Różewicza, ale też znakomitego pióra autorki.


„Zbieram okruchy, podążam za znakami, które zostawił. Rozproszone w utworach, jak wstążki na drzewach wyznaczają trop. Śledzę słowa - odciski tygrysiej łapy losu, która trącała go raz po raz. Słowa sine od bólu; nabrzmiałe tęsknotą za niewiadomym, za matką, za Bogiem, który opuścił człowieka. Słowa pożądające kobiet, ciszy, pokoju między ludźmi. Słowa - poszlaki i słowa - wnyki.”
Grochowska czuje poezję i myśli poezją, opowiada z rozmachem i liryczną czułością. Szuka śladów życia w wierszach, korespondencji, rozmowach. Potrafi znaleźć odbicie rzeczywistości w pojedynczych wersach i wskazać który utwór jest konsekwencją konkretnych wydarzeń. Imponuje mi jej wrażliwość i uważność, talent do wyciągania wniosków i snucia poetyckich opowieści. Do tego autorka nie jest ślepo wpatrzona w swojego bohatera, umiejętnie konfrontuje różne opinie na temat Różewicza i jego twórczości. Pokazuje człowieka, którego nie da się łatwo scharakteryzować. Poetę dotkniętego palcem bożym. Zamkniętego, osobnego nadwrażliwca, rozczarowanego Bogiem, walką, życiem. Młodego mężczyznę, który ocalał prowadzony na rzeź i już nigdy się z tego nie pozbierał. Tyle, że nie chodzi tu o doświadczenie pokoleniowe, o Kolumbów, innych młodych mężczyzn będących mięsem armatnim. Tu chodzi o konkret, o starszego brata Janusza, który nie przeżył, w przeciwieństwie do Tadeusza. Jego śmierć położyła się cieniem na dalszym życiu poety, obrosła młodszego z Różewiczów kamieniem, stała się czarnym punktem, który zmienił wszystko. Nawet ukochaną żonę dostał Tadeusz niejako w spadku po bracie. 
 
Tadeusz Różewicz

Wiesława to jasny punkt tej historii. Jak wszystkie kobiety, o których opowiada Grochowska, skupiając się na trzech najważniejszych - matce, żonie, wnuczce. Pisarka nie szuka tylko w „papierach”, ale rozmawia też z rodziną i ludźmi z otoczenia Różewicza. Dzieli swój reportaż na bloki tematyczne, te osobiste i zawodowe, dzięki temu opowieść jest przejrzysta i pozwala jeszcze wyraźniej zobaczyć Różewicza – człowieka i Różewicza – poetę. Grochowska kryje się w cieniu, nie zasłania swojego bohatera, ale przez cały czas jest fizycznie obecna w swojej opowieści. Autorka jest w ciągłym ruchu, a przez to w trakcie lektury miałam wrażenie, że niejako krząta się wokół Różewicza, jakby roznosiły ją emocje i jakby musiała dzielić się swoimi osobistymi spostrzeżeniami i przemyśleniami na bieżąco. Podobny rodzaj przejęcia znalazłam u Jarosława Mikołajewskiego w jego opowieści o Zuzannie Ginczance. Bardzo lubię takie literackie rozgorączkowanie, bo udziela mi się ekscytacja opowiadającego i z jeszcze większą przyjemnością sięgam do źródeł, czyli poezji.

Dla mnie „Różewicz. Rekonstrukcja” to jedna z najlepiej napisanych książek biograficznych. Grochowska zawiesiła poprzeczkę bardzo wysoko i podejrzewam, że niewielu będzie potrafiło doskoczyć do jej poziomu. Co zaskakujące, nie chodzi nawet o samego poetę, ale o kunszt literacki Magdaleny Grochowskiej, jej lekkość wypowiedzi, interesujący sposób przedstawienia swojego bohatera. Pisarka potrafi przerzucić swoją fascynację na czytelnika, który chcąc nie chcąc (choć jeśli sięga po tego typu publikację, to jednak chcąc) czyta książkę z wypiekami na twarzy. Rzadki talent. Chylę czoła i czekam na tom drugi.

♥ ♥ ♥
Magdalena Grochowska, Różewicz. Rekonstrukcja, Dowody na Istnienie, Warszawa 2021.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-