Pan pisarz i jego pies - „Podróże z Charleyem. W poszukiwaniu Ameryki”, John Steinbeck

W 1960 roku pięćdziesięcioośmioletni John Steinbeck, wybitny pisarz amerykański, wyrusza w podróż po Ameryce, aby sprawdzić jak zmienił się kraj od lat przez niego opisywany. Towarzyszy mu wierny przyjaciel - pudel francuski Charles le Chien, przez wszystkich nazywany Charleyem. Pisarz podróżuje ciężarówką z wymalowanym na boku imieniem „Rosynant”. Skojarzenie z rumakiem Don Kiochota oraz szesnastowieczna czcionka nie są tu przypadkowe. On i jego wierny przyjaciel Charley jak błędni rycerze ruszają przed siebie, żeby zobaczyć prawdziwą Amerykę.

„Kiedy wirus niepokoju zaczyna opanowywać człowieka niesfornego, a droga odchodząca daleko Stąd wydaje się szeroka, prosta i miła, ofiara musi najpierw znaleźć w sobie dostateczny i dobry powód do wyjazdu. Nie jest to trudne dla prawdziwego włóczęgi. Ma on w sobie cały las powodów, z którego może wybierać.”
Podróż Steinbecka może wydawać się niebezpiecznym kaprysem podstarzałego pisarza, ale dla prawdziwego włóczęgi zawsze znajdzie się dobry powód do wyjazdu. Autor unika miast i dużych skupisk ludzi, wybiera mało uczęszczane szlaki. W „Podróżach z Charleyem” nie znajdziecie mrożących krew w żyłach opowieści i szalonych przygód. Najbardziej dramatycznym wydarzeniem jest spotkanie z niedźwiedziem w parku Yellowstone, bynajmniej nie z Misiem Yogi, a także rasistowska manifestacja w Luizjanie. Poza tym nie dzieje się nic szczególnego.
„Smętna dusza może nas zabić prędzej, o wiele prędzej niż zarazek.”
Steinbeck snuje swoja opowieść powoli i z rozmysłem. Jest wytrawnym obserwatorem świata, a jego podróż staje się pretekstem do przemyśleń na temat życia w ogóle. Pisarz zachwyca się przyrodą, chłonie otaczający świat wszystkimi zmysłami. Dużą uwagę przywiązuje do dźwięków, przysłuchuje się zmieniającym się lokalnym akcentom. Wszędzie spotyka zwykłych ludzi, którzy są oryginalni, niejednoznaczni i w pewien sposób samotni. Dokładnie tak jak cała Ameryka. Piękna i niepokojąca zarazem. Borykająca się z problemem rasizmu, miejscami dzika i nieokiełznana, a innym razem do bólu cywilizowana. Niezwykła i niesamowita.
„Widywałem w oczach psów pewien wyraz, szybko znikający wyraz zdumienia i pogardy, i jestem przekonany, iż w zasadzie uważają ludzi za pomyleńców.”
Co prawda „Podróże z Charleyem” nie są tak dobre jak opowieści z drogi w wykonaniu Stasiuka, ale proza Steinbecka ma swój niepowtarzalny urok. Dla mnie dzieło Steinbecka jest wspaniałym świadectwem przyjaźni człowieka i psa. Z łatwością można wyczuć, że pisarz ma słabość do swojego towarzysza. W swoich przemyśleniach często nawiązuje do Charleya, a nawet patrzy na Amerykę psimi oczami. Lektura „Podróży z Charleyem” okazała się dla mnie niezwykłym przeżyciem. W trakcie czytania niezbędny był mi długopis i kawałek papieru, ponieważ co rusz zapisywałam poszczególne zdania - perełki, do których z pewnością będę wracać w przyszłości. Książkę docenią wrażliwi czytelnicy, którzy potrafią zachłysnąć się rzeczywistością. Reszta pewnie będzie znudzona. 
♥♥♥
John Steinbeck, Podróże z Charleyem. W poszukiwaniu Ameryki (tyt. oryg. Travels with Charley), tłum. Bronisław Zieliński, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2014.

https://www.ceneo.pl/38581402#crid=254786&pid=19603

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-