Literatura najpiękniejsza, czyli Lato, gdy mama miała zielone oczy

Luise Glück w wierszu „Utracona miłość” opowiada o śmierci swojej maleńkiej siostry. To wydarzenie zmieniło serce matki w zimne i surowe żelazo, a także położyło się cieniem na dalszym życiu rodziny. „Miałam wrażenie, że ciało siostry jest magnesem. Czułam, jak wciąga / serce matki w głąb ziemi, / żeby urosło.” Podobne doświadczenie graniczne staje się punktem wyjścia wstrząsającej powieści Tatiany Țîbuleac „Lato, gdy mama miała zielone oczy”.


Mika była klejem trzymającym rodzinę razem. Kiedy jej zabrakło, rodzina rozsypała się w pył. Ojciec odszedł, a matka zamknęła się w swojej żałobie i przestała reagować na cokolwiek, w tym na starszego syna. Przestała tarmosić jego włosy, rozmawiać czy okazywać choć najmniejsze zainteresowanie. Co może zrobić dziecko w takim momencie? Wszytko co najgorsze, żeby zwrócić na sobie uwagę. Zachowanie Aleksego jest rozpaczliwym wołaniem o miłość, to jasne. Jednak dorośli zawodzą, samotne, zrozpaczone dziecko wyrasta na młodego, wkurwionego człowieka. Nastolatek całym sercem nienawidzi matki, życzy jej wszystkiego najgorszego i nie zaszczyca jej nawet jednym dobrym słowem. W chwili słabości zgadza się odłożyć swoje wymarzone wakacje z kumplami w Amsterdamie i zamiast tego wyjeżdża z matką na wieś do Francji. Na miejscu coś powoli zaczyna pękać, nienawiść Aleksego powoli ustępuje, a zniszczona relacja zaczyna się odbudowywać. Aleksy jeszcze nie wie, że wiszące nad nim fatum nie ma zamiaru odpuszczać.

Powieść Tatiany Țîbuleac ma formę terapeutycznych zwierzeń uznanego artysty malarza, który zasłynął ze swoich ekscentrycznych obrazów, na których maluje zielone oczy. Mężczyzna we wspomnieniach wraca do najważniejszego lata w swoim życiu, do czasu, który był słodko-gorzki, pełen wzniosłych chwil, okruchów zwykłej, ludzkiej dobroci, rozkwitu miłości i kolejnego cierpienia. Czasu, który ukształtował jego późniejszą, artystyczną drogę. Wszystko, o czym opowiada Aleksy rozrywa serce i pali żywym ogniem. Ta jego nienawiść, młodzieńcza złość i sączący się smutek przerażają, ale są w pewnym stopniu usprawiedliwione. Wystraszone i osamotnione dzieci uruchamiają system obronny. Dlatego cienka nić porozumienia z matka tak wzrusza, bo pozwala mieć nadzieję, że w życiu tych dwojga może w końcu wydarzyć się coś dobrego.

„Lato, gdy mama miała zielone oczy” to literatura najpiękniejsza, wyciskająca łzy i poruszająca do głębi. To napisana żywymi emocjami opowieść o relacji, która buduje, niszczy i daje nadzieję. Każde zdanie w tej krótkiej powieści ma znaczenie, każde spotkanie z drugim człowiekiem w trakcie letnich miesięcy odbije się echem i będzie mieć wpływ na przyszłość bohatera. Ledwie 150 storn tekstu wystarczy, żeby zapamiętać dzieło Tatiany Țîbuleac na zawsze. Szczerze mówiąc gdyby ta historia była dłuższa, trudno byłoby unieść jej ciężar. Mocna, przeraźliwie smutna i boleśnie czuła proza. Genialny debiut rumuńskiej pisarki. 

„Oddałbym ją na przemiał, a zacząłbym od włosów. Tylko jedna rzecz nie pasowała w całej tej historii – oczy. Mama miała zielone oczy, tak piękne, że marnowanie ich na tę sfermentowaną twarz wydawało się grubą pomyłką.” 

♥ ♥ ♥
Tatiana Țîbuleac, Lato, gdy mama miała zielone oczy (tyt. oryg. Vara în care mama a avut ochii verzi), tłum. Dominik Małecki, wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2021.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-