Ulotność chwil i opowieści, czyli „Doktor Bianko i inne opowiadania” Maćka Bielawskiego

Wydawnictwo Książkowe Klimaty wielbię głównie z dwóch powodów – literatury czeskiej i literatury greckiej, którą wydają. Mam swoich ulubieńców, których książki biorę w ciemno, ale chętnie sięgam też po zupełnie nieznane nazwiska, bo po prostu ufam wrocławskiemu wydawcy. Tym razem skusiłam się na niepozorny tomik Maćka Bielawskiego „Doktor Bianko i inne opowiadania”.


Subtelna, granatowa okładka skrywa we wnętrzu 19 opowiadań, mikrohistorii, złapanych w biegu momentów. Na próżno szukać tu błyskotliwych puent czy umoralniającego przekazu. W swojej prozie Bielawski nie ocenia, a jedynie zatrzymuje chwile, maluje je słowami jak akwarelami i prezentuje gotowy obrazek. Te jego widokówki czerpią przede wszystkim ze zwykłej, szarej codzienności. Domowa rutyna, małe dramaty i niepowodzenia, zaburzona normalność czy kilka sekund olśnienia, że to wszystko chyba nie tak miało wyglądać.

Z opowieści snutych przez Maćka Bielawskiego przebija smutek, rezygnacja, rozczarowanie, ale też pogodzenie z losem. Co ciekawe jego historie wcale nie są depresyjne, bo jest w nich czułość i empatyczne spojrzenie na drugiego człowieka. Nie mogę się pozbyć skojarzeń z prozą Jana Balabána, bo tutaj też nie dzieje się nic szczególnego, a jednak każda historia kłuje w serce i osiada mgłą w duszy czytelnika.

Tomik „Doktor Bianko i inne opowiadania” zbudowany jest z ulotności. Jak ten majaczący moment nad ranem, kiedy jeszcze śpisz, a już docierają do ciebie odgłosy świata zewnętrznego i wzajemnie się mieszają. Fabuły poszczególnych historii szybko się rozmywają, bo po miesiącu od lektury pamiętam tylko opowieść o staruszce, jej wnuku i sąsiadach. Cala reszta jest ulotnym i uwierającym poczuciem, że w prozie Maćka Bielawskiego wydarzyło się coś ważnego.

♥ ♥ ♥
Maciek Bielawski, Doktor Bianko i inne opowiadania, wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2019.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-