Za drutami śmierci – Abraham Kajzer (recenzja)


Kiedy w maju wybieraliśmy się w kierunku Wałbrzycha, żeby zobaczyć obiekty wchodzące w skład Projektu Riese, pomyślałam o wszystkim – o tajemnicach skrywanych przez Góry Sowie, o dreszczyku przygody, rozpalającym wyobraźnię Zamku Książ i czekających na nas atrakcjach, które obiecywały spakowane plecaki, kurtki, czołówki i odpowiednie buty. Tylko jedno nie przyszło mi do głowy, że przecież tam był obóz pracy, że sekretny projekt nazistów był realizowany katorżniczą pracą więźniów obozu Gross-Rosen. Dlatego cieszę się, że na miejscu udało mi się kupić książkę „Za drutami śmierci” Abrahama Kajzera, która rzuca światło na tamte wydarzenia. 


Nie oszukujmy się, Włodarz, Walim, Osówka i podziemia Zamku Książ, które można zwiedzać, zostały przygotowane jako atrakcja turystyczna (szczególnie to, co dzieje się w Walimiu, dla mnie jest wręcz szokujące) i doskonale spełniają swoją rolę. Jednak trzeba podkreślić, że w każdym z obiektów znajdują się miejsca pamięci, a przewodnicy podkreślają rolę, którą odegrali więźniowie oraz próbują uświadomić zwiedzającym, jak ciężka była to praca. W każdym z tych miejsc pada również nazwisko Abrahama Kajzera, jako naocznego świadka, który będąc jeszcze w obozie, na workach z cementu prowadził dziennik, wydany po wojnie w wersji książkowej.

„Za drutami śmierci” zaczyna się od wspomnień Kajzera, od momentu kiedy po likwidacji łódzkiego getta, trafia wraz z żoną i synkiem do KL Auschwitz. Rozdzielony z rodziną, zdruzgotany sytuacją, w jakiej się znalazł, próbuje przetrwać w piekle na ziemi. Dlatego kiedy trafia się możliwość wyjazdu do pracy w innym obozie, mężczyzna postanawia z niej skorzystać. Gorzej przecież nie będzie, prawda? Jednak czy w przypadku atrakcji, które niewinnym ludziom zgotowali Niemcy, można w ogóle szeregować co było gorsze, a co lepsze, skoro wszędzie więźniowie przeżywali koszmar na jawie? Mimo fatalnych warunków życia i morderczej pracy, mężczyzna czuje potrzebę pisania i nazwania tego, co przeżywa. Swoje przemyślenia zapisuje na kawałach worków z cementu, które chowa później w latrynach, a po wojnie zbiera, mając świadomość, że to cenne dokumenty.

Zapiski Kajzera są wstrząsające z kilku powodów. Pierwszy z nich, to oczywiście rzeczywistość, w której żyli ludzie i doświadczenia, którym musieli sprostać. To straszna i smutna opowieść, jak wszystkie obozowe wspomnienia. Równie porażająca (przynajmniej dla mnie) jest świadomość, jak istotne znaczenie ma pisanie. Abraham Kajzer wie, że jeżeli zostanie przyłapany, to za te wszystkie notatki zapłaci życiem, a jednak nie przestaje. Nawet kiedy wydaje mu się, że nie może już myśleć, a rozpacz odbiera mu rozsądek, jego zapiski wciąż są jasne, klarowane i rzeczowe, jakby ręka umiała nadać kształt słowom kotłującym się w głowie. Autor opisuje nie tylko bieżące sprawy i przeżycia, ale też przez cały czas rozważa swoje położenie pod względem moralnym, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko jest możliwe. Jego przemyślenia są głębokie, a wewnętrzne poczucie sprawiedliwości nakazuje mu ciągle zastanawiać się nad sobą, analizować własne czyny, a przez to do końca pozostać przyzwoitym człowiekiem. I to prowadzi do ostatniego powodu, z jakiego podczas lektury cierpnie mi skóra, bo w tej książce znajdują się fragmenty, którymi można by podpisać aktualne zdjęcia ze Strefy Gazy. Znów ludzie ludziom zgotowali ten los, a oprawcami okazali się ci, którzy jako ostatni powinni podnosić na kogokolwiek rękę.

„Kogokolwiek ze znajomych sobie przypominałem, stawały mi przed oczami martwe, skamieniałe twarze i sztywne, sponiewierane ciała – Wlezlaka, Kupermana, Skoczylasa… setki, tysiące nazwisk przewijały się przez pamięć. Wszyscy zmarli, pomordowani. Umarły, zniszczony świat. 
W tym czasie skonało sumienie ludzkie, runął wielki gmach cywilizacji, wznoszony z takim trudem przez tysiące lat. Śmierć... śmierć rozpostarła swe skrzydła nad światem. Śmierć zapanowała niepodzielnie – wszędzie trupy i trupy. Cala kula ziemska zalana krwią, użyźniona popiołami. Historia wyda kiedyś sąd o Niemcach, którzy chcieli być panami świata, a nie zasłużyli nawet na miano dzikich zwierząt. Może znajdą się uczeni, którzy zbadają do jakiego stopnia upadku i znikczemnienia może doprowadzić człowiek człowieka, jeden naród drugi naród. Może również zbadają, czemu tak źle się dzieje i jaki to ma sens”.

 

„Byli więźniowie długo jeszcze umierali w oswobodzonych obozach, powiększając grono ludzi poległych, zmarłych i zamęczonych nie wiadomo czemu. Bo w imię czego zamęczono te miliony istnień ludzkich?...”


♥♥♥
Abraham Kajzer, Za drutami śmierci, Muzeum Gross-Rosen w Rogoźnicy, Wałbrzych 2025. 

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-