Madonna Świętego Łukasza. Skarb odnaleziony w Rzymie – Paul Badde (recenzja)
„Madonna Świętego Łukasza. Skarb odnaleziony w Rzymie” Paula Badde to książka, którą czyta się z zapartym tchem jak najlepszą powieść. Autor łączy w swojej narracji gawędziarski styl z reporterskim wyczuciem i profesjonalizmem tworząc spójną opowieść, od której nie sposób się oderwać.
Narracja Paula Badde wciąga od pierwszej strony i nie przestaje ciekawić do samego końca. Jestem szczerze zachwycona tą książką, ale też całą otoczką, która się z nią wiąże. Bo nie tylko opowieść snuta przez autora robi wrażenie, ale też jego determinacja i osobista ambicja, które nie pozwalają panu Badde osiąść na laurach, ale każą wciąż być w drodze i poszukiwać tego jednego, pierwszego, najważniejszego wizerunku Orędowniczki, której autorstwo przypisywane jest świętemu Łukaszowi. Czy to możliwe, że autor jednej z Ewangelii mógł namalować pierwszy wizerunek Maryi? Różne argumenty, rożne spojrzenia na tą samą historię, a także energia oraz entuzjazm autora sprawiają, że stateczny reporter przypomina czasem Indianę Jonesa, który nie cofnie się przed niczym, żeby dotrzeć do swojego wymarzonego artefaktu.
Paul Badde jest nieustraszony i nieustępliwy, gdzieś między zwykłym życiem i codziennymi sprawami, wciąć jest nas tropie ikony Madonny, która gdzieś przecież musi się ukrywać. Jego podróż do Rzymu, do klasztoru Świętego Różańca na Wzgórzu Monte Mario kończy się sukcesem, ale nie kończy sprawy, która tak rozpaliła jego serce. Ta książka powstawała przez ponad 20 lat i można powiedzieć, że autor wyspecjalizował się w temacie, dlatego w prosty i przestępny sposób Badde przybliża czytelnikom wszystkie okoliczności związane z poszukiwaniem ikony. Odnosi się do historii, kultury, rzeczywistości pierwszych chrześcijan, ówczesnego prawa, a także do Pisma Świętego, żeby przedstawić czytelnikom jak najszerszy kontekst. Ponadto autor przez cały czas jest w ruchu, podróżuje po świecie w poszukiwaniu rożnych wizerunków Maryi, po to, żeby zobaczyć je na własne oczy. I tak stając przed Czarną Madonną z Jasnej Góry z przejęciem opisuje żywe spojrzenie Matki Bożej, które go dotknęło, a ja czytając ten fragment mam ciarki, bo doskonale wiem, co autor ma na myśli. To samo odczucie towarzyszyło mi, kiedy w tym roku stanęłam przed obliczem Matki Bożej Szkaplerznej w Czernej i poczułam na sobie jej oczy.
„Madonna Świętego Łukasza. Skarb odnaleziony w Rzymie” to szalenie ciekawa i zajmująca pozycja, którą przeczytałam łapczywie i z rozgorączkowaniem. Paul Badde ma doskonały warsztat pisarski, wie jak opowiadać, żeby przez cały czas trzymać w garści uwagę i emocje czytelnika, stopniować napięcia i zarażać własnym entuzjazmem. Opowieść, którą snuje, pełna jest jego własnych odczuć i rozterek, co w przypadku tej publikacji nie jest wadą, a ogromną zaletą, bo jeszcze bardziej pozwala wczuć się we wszystkie wydarzenia, o których opowiada autor. Zajmującą narrację uzupełnia wkładka z autorskimi zdjęciami, które przyciągają oko i pozwalają się na chwilę zatrzymać. Największe wrażenie robi oczywiście wizerunek Madonny Świętego Łukasza, który nawet na zdjęciach porusza serce. Kiedy tylko zobaczyłam jej twarz, od razu zamarzyłam, żeby kiedyś zobaczyć to niezwykłe dzieło na własne oczy.
♥♥♥
Paul Badde, Madonna Świętego Łukasza. Skarb odnaleziony w Rzymie (tyt. oryg. Die Lukas-Ikone. Roms verborgenes Weltwunder), tłum. Małgorzata Mochoń, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2025.
Komentarze
Prześlij komentarz