W drodze z Markiem Pindralem - najzabawniejszym polskim podróżnikiem

Na zewnątrz szaro, zimno i ponuro, czyli styczeń w swojej najbrzydszej odsłonie. Zanim nadejdą ciepłe dni warto rozgrzać się nie tylko miękkim kocem i herbatą, ale i literaturą. A książki podróżnicze Marka Pindrala nadają się do tego idealnie!


„Chiny od góry do dołu” to jedna z tych książek, które uświadamiają mi, jak nieprawdopodobnie piękny i różnorodny jest świat. Marek Pindral w przewrotny sposób udowadnia, że niezwykłe zdarzenia czyhają tuż za rogiem, wystarczy tylko mieć odwagę i ruszyć przed siebie, a także mądrze wykorzystać okazje jakie daje nam los. Pewnego dnia autor otrzymał propozycję nie do odrzucenia i ruszył do Chin, jako wykładowca języka angielskiego na uniwersytecie w Chengdu. W Państwie Środka spędził dwa lata, wrócił do kraju i napisał książkę o swoich przygodach.

„Zanim jednak moja przygoda z Chinami się rozpoczęła, musiałem udowodnić tamtejszym władzom, że nie chorowałem bądź nie choruję na tyfus, polio, błonicę, szkarlatynę, dur powrotny, czerwonkę, brucelozę, żółtaczkę, zapalenie opon mózgowych, żółtą febrę, cholerę, dżumę, trąd, gruźlicę, nie zaatakował mnie paciorkowiec oraz nie cierpię na psychozę maniakalną, paranoidalną i halucynacyjną. Do tej imponującej kolekcji zaświadczeń musiałem dołączyć wyniki badań laboratoryjnych, które wykluczą także syfilis i HIV. Ponieważ nie miałem pojęcia, gdzie takie laboratorium może się znajdować, udałem się do przychodni akademickiej. Przed okienkiem rejestracyjnym wił się długi wąż pacjentów, w większości studentów, także moich. Ściszonym głosem powiedziałem, czego szukam.
- Nie wiem, ale zaraz zapytam – usłyszałem w odpowiedzi, po czym siostrzyczka w bieli ryknęła na całe gardło: - Halinka, gdzie pan może się przebadać na syfilis i hifa?”

Publikacja „Chiny od góry do dołu” ma charakter wspomnieniowy. Właśnie w tym osobistym tonie tkwi cały urok opowieści Marka Pindrala. Autor posługuje się językiem mówionym, opowiada w sposób kwiecisty i swobodny. W trakcie lektury ma się wrażenie, że autor siedzi gdzieś obok, popija herbatę i przypomina sobie kolejne zabawne anegdotki. Bo większość historii przytoczonych w książce to nic innego, jak właśnie wesołe i ironiczne opowiastki przepełnione dystansem do siebie i czułością do świata. Dla mnie najciekawsze okazały się fragmenty poświęcone chińskim studentom, ich mentalności, marzeniom, pragnieniom, poglądom, a także przyjaźni ze swoim wykładowcą, którego młodzi szczerze polubili.

Mocną stroną publikacji, poza wyśmienitym piórem autora, są liczne fotografie. Marek Pindral ma zdolności artystyczne, bo zrobione przez niego zdjęcia ogląda się z największą przyjemnością. Podróżnik ma wyczucie i potrafi złapać odpowiedni moment, przez to fotografie mają swój klimat i idealnie komponują się z tekstem. Razem tworzą całość idealną, od której naprawdę trudno się oderwać.

♥ ♥ ♥
Marek Pindral, Chiny od góry do dołu, wyd. Bernardinum, Warszawa 2013.


Prosto z Chin ruszamy do Omanu, gdzie Marek Pindral spędził ponad 1001 dni i nocy, żyjąc między zwykłymi ludźmi i biorąc czynny udział w ich codzienności. Dzięki temu zaskarbił sobie ich zaufanie i zasłużył na otwartość. Bo największą zaletą publikacji „W cieniu minaretów. Oman” jest szczerość bohaterów i samego autora, który wpasowuje się w otaczającą go rzeczywistość, ale jako osoba z zewnątrz pozostaje bezstronnym obserwatorem i potrafi dostrzec różne sprzeczności. Pisarz na bieżąco komentuje wszystkie wydarzenia, które są jego udziałem, prowadzi z Omańczykami pasjonujące rozmowy na tematy przyziemne i duchowe, potrafi taktownie wytknąć swoim bohaterom hipokryzję, ale nie zapomina przy tym, że sam nie jest bez wad.

„W cieniu minaretów. Oman” to moja ulubiona publikacja pana Pindrala. Książka, którą od początku do końca czyta się z niesłabnącym entuzjazmem. Podróżnik nie udaje wszystkowiedzący autorytet, nie wymądrza się i nie puszy. Minimalnie nakreśla tło historyczno-polityczne, tak, żeby czytelnik poczuł się w Omanie swobodnie. Jego opowieść cechuje przede wszystkim ogromny dystans do siebie i wielka ciekawość świata. Osobisty ton i ogromne poczucie humoru sprawiają, że książkę czyta się z wypiekami na twarzy. Widać, że podczas swojej podróży autor doskonale się bawił i teraz chce swoją radością zarazić czytelnika. Dlatego przez cały czas podrzuca kolejne smaczki, żarciki i anegdotki. Marek Pindra to ten typ człowieka, który widząc w sklepiku mydełko „Dziewica” zaczyna szukać mydła „Prawiczek” i jest wielce rozczarowany, gdy go nie znajduje. W tym czasie czytelnik chichocze już na całego i z łatwością wyobraża sobie bladego faceta grzebiącego w stercie mydła.

Lektura barwnych i humorystycznych wspomnień podróżnika to nie tylko fantastyczna rozrywka, ale także bardzo pouczające doświadczenie. Marek Pindral udowadnia, że jak świat długi i szeroki ludzie nie różnią się aż tak bardzo od siebie, choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest zupełnie inaczej. Dajcie się uwieść tej fantastycznej, pełnej smaków, barw i zapachów opowieści. Gwarantuję, że jeszcze nie raz będziecie chcieli wracać do „Omanu”, żeby na kartach książki spotkać autora i jego przyjaciół, a także zachwycić się pięknymi zdjęciami zrobionymi przez autora. Ze wszystkich pięknych i fascynujących fotografii najbardziej wzrusza mnie ta z małą, śliczną, czarnooką dziewczynką zaglądającą przez wielkie drzwi w intensywnie niebieskim kolorze. Cudo!

♥ ♥ ♥
Marek Pindral, W cieniu minaretów. Oman, Wydawnictwo Bernardinum, Pelplin 2015.


Marek Pindral, Indie czyli świat

W swojej ostatniej książce Marek Pindral zabiera nas do Indii. Razem z nim możemy podziwiać misternie zdobione pałace Rajasthanu, dotknąć Taj Mahal, zrobić zakupy na lokalnych bazarkach, zachwycić się Biblioteką Liści Palmowych, wziąć udział w prywatnej audiencji u wcielonego boga, który podobno wie wszystko, a przede wszystkim przeżyć wiele fascynujących, a nawet mrożących krew w żyłach przygód.

Marek Pindral, Indie czyli świat
Marek Pindral jest człowiekiem wesołym i bezpośrednim, który natychmiast skraca dystans dzielący go z czytelnikiem. Dzięki temu w trakcie lektury odbiorca przez cały czas czuje się towarzyszem podroży autora, miłym i oczekiwanym gościem, któremu pisarz pokazuje zdjęcia i z błyskiem w oku opowiada kolejne zabawne historyjki. Zresztą Marek Pindral doskonale wie o czym pisać, żeby było ciekawie. Bawi słowem, pozwala chłonąć indyjską atmosferę, ale przez cały czas pozostaje uważny, tłumaczy kontekst swoich opowieści, zahaczając o indyjską kulturę, historię i wiarę. Dzięki temu dostajemy książkę osobistą, ale w pewnym stopniu uniwersalną i dającą wiarygodny obraz współczesnych Indii. Bo „Indie, czyli świat”, to bogato ilustrowana (ach. znów te zachwycające zdjęci, zatrzymane chwile, utrwalone krajobrazy, ludzie złapani w półkroku), barwna, napisaną ze swadą, humorem i dystansem do siebie, opowieść podróżnicza o jednym z najbardziej fascynujących krajów świata.

♥ ♥ ♥
Marek Pindral, Indie czyli świat, wyd. Bernardinum, Warszawa 2018.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-