.jpg)
Nie będę udawać, nie znam twórczości Marii Dąbrowskiej, a o istnieniu Anny Kowalskiej dowiedziałam się dopiero z publikacji „Kowalska. Ta od Dąbrowskiej” Sylwii Chwedorczuk. Kto jeszcze nie czytał, powinien jak najszybciej nadrobić zaległości, bo cóż to jest za książka! Pełna żywych emocji, dramatyzmu, miłości, z którą nie wiadomo co zrobić.
Nie ukrywam, że od pierwszego wejrzenia pokochałam Ojca Świętego Leona XIV. Od momentu, kiedy zobaczyłam jak nowo wybrany papież połyka łzy wzruszenia i próbuje opanować drżenie brody, od razu wiedziałam, że to będzie mój człowiek. Co prawda smutek po śmierci Franciszka nie zelżał, ale nadzieja rozpaliła moje serce. Szybko okazało się, że nie tylko moje, bo Robert Francis Prevost tymi zwykłymi, ludzkimi emocjami natychmiast przekonał do siebie wiernych, a jego pierwsze słowa „Pokój z wami wszystkimi” – dopełniły dzieła.
Teraz jest najlepiej. Moment przejścia między latem, a jesienią, to mój ulubiony czas w roku. Kocham te chłodne poranki i ciepłe dni, słońce mieniące się wśród liści, powietrze pachnące nostalgią, nowymi książkami, zeszytami i przyborami piśmienniczymi, które tak lubię. Za nic nie chciałabym wrócić do szkoły, ale sympatia do września szarpie moje serce. Zawsze o tej porze zaczynałam też poszukiwania papierowego kalendarza na kolejny rok, jednak tym razem idealny terminarz znalazł mnie pierwszy.

Najnowsza powieść Petry Soukupovej porusza kilka ważnych i aktualnych tematów. Również tytuł „Zawsze jest ktoś” skrywa w sobie mnogość znaczeń. Bo zawsze jest ktoś, na kim można się wesprzeć i polegać, albo ktoś, kim trzeba się zaopiekować, ktoś, kto zawodzi, denerwuje, wbija nóż w plecy. Zawsze jest ktoś, kto kreuje naszą rzeczywistość, gorzej jeśli tym kimś nie jesteśmy my sami.
To było kolejne udane spotkanie w babskim gronie pod przewodnictwem energicznych sióstr z Teksasu. Lektura książki „Boski plan. Zaufać Bogu na życiowych zakrętach” autorstwa Kristen Clark i Bethany Beal poruszyła we mnie różne emocje oraz zachęciła do refleksji nad sobą i moim postrzeganiem życia.
Kiedy w maju wybieraliśmy się w kierunku Wałbrzycha, żeby zobaczyć obiekty wchodzące w skład Projektu Riese, pomyślałam o wszystkim – o tajemnicach skrywanych przez Góry Sowie, o dreszczyku przygody, rozpalającym wyobraźnię Zamku Książ i czekających na nas atrakcjach, które obiecywały spakowane plecaki, kurtki, czołówki i odpowiednie buty. Tylko jedno nie przyszło mi do głowy, że przecież tam był obóz pracy, że sekretny projekt nazistów był realizowany katorżniczą pracą więźniów obozu Gross-Rosen. Dlatego cieszę się, że na miejscu udało mi się kupić książkę „Za drutami śmierci” Abrahama Kajzera, która rzuca światło na tamte wydarzenia.