Z nich zaś naj­więk­sze jest dziec­ko - „Bądź dobra dla zwierząt” Monica Isakstuen

„Bądź dobra dla zwierząt” to historia o kobiecie-matce. Jedna z wielu, trudna jak każda, bo nie jest łatwo być mamą i brać odpowiedzialność za drugiego człowieka. Tym bardziej, że Karen jest sama na własne życzenie. Rozwód przez cały czas wisi w powietrzu, żałoba po związku tli się i żarzy, boli i spala.


„Tak więc trwa tych troje: matka, oj­ciec i dziec­ko, z nich zaś naj­więk­sze jest dziec­ko” powtarza mądra specjalistka na kartach książki. I bez tego Karen wie, że dobro Anny jest najważniejsze, że wszystko co robi jest po to, żeby zapewnić małej dobre dzieciństwo. Tylko czy może to zrobić bez męża? Bez człowieka, którego zostawia właściwie nie wiadomo dlaczego? Parafrazując Szymborską: albo go nie ko­cha albo się upar­ła. Karen nawet za bardzo się nie tłumaczy, bo wie, że to nie ma sensu. Cokolwiek powie i tak obróci się przeciw niej. W końcu to ona jest tą złą, która bez wyraźnego powodu rozbija rodzinę. Jej mąż, zdziwiony jak wszyscy, jest człowiekiem kulturalnym i rozsądnym, dlatego rozwód przebiega w białych rękawiczkach. Cały majątek dzielą po połowie, sprawiedliwie i zgodnie. Na koniec zostaje to, czego podzielić nie sposób. Anna. Trzylatka, która jeszcze nie rozumie, że właśnie jej świat staje na głowie. Zasady opieki nad dzieckiem też są rozsądne, starannie przemyślane i wypracowane. Opieka 50/50. Tydzień u mamy, tydzień u taty. Tydzień bez dziecka? Marzenie wielu. A jednak bez córki u boku Karen czuje się niepełna. Wraz z pustką przychodzą do niej te wszystkie straszne myśli, a kobieta przez cały czas zadręcza się myślami.

„Twój pro­blem po­le­ga na tym, że masz takie ro­man­tycz­ne wy­obra­że­nie związ­ku męż­czy­zny i ko­bie­ty, stwier­dzi­ła moja matka. Życie z twoim ojcem rów­nież nie było jak sen, uwierz mi, lecz gdyby to za­le­ża­ło ode mnie, wciąż by­li­by­śmy razem. Nie można się pod­da­wać le­d­wie po pię­ciu mi­nu­tach, nie można za­my­kać ca­łe­go pro­jek­tu tylko dla­te­go, że mi­nę­ło pierw­sze za­uro­cze­nie. Gdy­bym i ja my­śla­ła w ten spo­sób, gdy­bym nie wal­czy­ła tak długo, jak wal­czy­łam, nasz zwią­zek roz­padł­by się wiele lat wcze­śniej i nie by­ło­by ani cie­bie, ani two­jej młod­szej sio­stry. Trze­ba wal­czyć. I wal­czyć. I jesz­cze wal­czyć. Ca­ło­wać tę drugą stro­nę, nawet jeśli nie ma się na to ocho­ty. Może z cza­sem ta ocho­ta sama przyj­dzie. Ra­chu­nek jest wła­ści­wie bar­dzo pro­sty, Karen. Cho­dzi o to, żeby in­we­sto­wać”.

Karen od zawsze lubi zwierzęta. W momentach pustki wyszukuje informacje o innych matkach. Matkach kotkach, matkach fokach, matkach różnych gatunków. Później analizuje moment oddzielenia się rodzicielki od swoich młodych. Przykłada te zwierzęce doświadczenia do własnych uczuć. Szuka ukojenia, a może raczej dodatkowo się zadręcza. Nie jestem pewna. Jej opowieść składa się z krótkich rozdziałów, rwanych zapisków z towarzyszących jej emocji, słabości i wszystkiego tego co jako matki mamy sobie do zarzucenia. Świadomość winy nie pomaga. Tak jak zbliżające się Święta Bożego Narodzenia, niezastygła jeszcze żałoba po śmierci ukochanej babci, zbyt duże do uniesienia oczekiwania matki względem Karen i ten jej oceniający wzrok oraz słowa-strzały, które precyzyjnie trafiają w odsłonięte miejsca. Monica Isakstuen obnaża uczucia swojej bohaterki bez żadnej taryfy ulgowej. Jest szczera, krucha i zupełnie nienowoczesna, choć świat wymaga od niej udawania czegoś zupełnie przeciwnego.
„On wie, że nie lubię walki. Wie, że nie ufam wła­snym prze­mi­ja­ją­cym opi­niom. Wie, że czuję się naj­le­piej, kiedy wszy­scy są w danej kwe­stii zgod­ni. Wie, że lubię, kiedy męż­czyź­ni otwie­ra­ją przede mną drzwi, wie, że wie­czo­ra­mi dzier­gam na dru­tach, że więk­szość tego, co trze­ba zro­bić w domu, robię bez słowa skar­gi, wie, że je­stem jedną z tych, które do­świad­czy­ły peł­ne­go i do­sta­tecz­ne­go po­czu­cia sensu życia, gdy dzie­cię­ce usta po raz pierw­szy się­gnę­ły do ich pier­si. On to wie: nie ma we mnie krzty­ny no­wo­cze­sno­ści”.

„Bądź dobra dla zwierząt” to do bólu szczera powieść skomplikowanych relacjach kobiecych, szczególnie tych łączących matki i córki. Monica Isakstuen bez ubarwień pisze o wszystkim co trudne w rozwodzie. Nikogo nie obwinia, ale pokazuje jak w sytuacji odnajduje się kobieta, sprawczyni złego. Wgląd do jej myśli nie pozwala na łatwe szafowanie wyrokami, a jedynie ukazuje Karen stąpającą po bardzo cienkim lodzie. Niektóre jej zachowania trudno zrozumieć, ale ona sama siebie nie rozumie, pragnie jedynie cichego wsparcia. Poruszająca do głębi, znakomita proza. Przeczytajcie koniecznie.

PS
Najpiękniejsze okładki tylko od Gosi Herby.

„Wy­ja­śni­łam, że dużo czy­tam, że na tym po­le­ga moja me­to­da na­świe­tle­nia pro­ble­mu, czy też po­szu­ki­wa­nia ra­tun­ku. Filmy i książ­ki za­wsze jako je­dy­ne dzia­ła­ły ko­ją­co na moje rany, dla­cze­go tym razem mia­ło­by być ina­czej, nawet jeśli nie usły­szę tego, co bym chcia­ła”.

♥ ♥ ♥
Monica Isakstuen, Bądź dobra dla zwierząt (tyt. oryg. Vær snill med dyrene), tłum. Iwona Zimnicka, wyd. Czarne, Wołowien 2023.

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-