Literacki majstersztyk, czyli „Wady snu” Radki Denemarkovej


 Niezwykła, fenomenalnie napisana, diabelnie inteligentna, zabawna, ale też bolesna... sztuka teatralna! „Wadami snu” Radka Denemarková znów zadziwia i udowadnia swoją wielkość. Majstersztyk.


W najnowszym dziele czeskiej pisarki wszystko wymyka się schematom i działa na czytelnika wyjątkowo pobudzająco. Śmiertelna powaga miesza się z groteską, humor z rozpaczą, a dobra zabawa ze śmiertelnym znużeniem. Jak w życiu, na kolejnych stronach chce się śmiać, płakać, tańczyć, śpiewać lub popaść w otępienie. Jeśli dodamy do tego fenomenalnie skrojone postaci dostajemy całość, którą ssie się jak cukierek u Hrabala. Bohaterkami Denemarkovej są trzy niezwykłe kobiety - Virginia Woolf, Sylvia Plath i Ivana Trump. Ta ostatnia pojawia się na scenie dopiero w połowie przedstawienia i wywraca na drugą stronę układ wypracowany przez koleżanki po piórze. Choć nazywanie Madame T. mianem pisarki wydaje się być sporym nadużyciem. A pisanie jest ważne. Jest życiem, jak deklaruje Virginia. Wokół pracy twórczej kręci się cała fabuła i właśnie to swoje pisarstwo muszę odpokutować trzy bohaterki.

Miejsce akcji jest kolejnym zaskoczeniem, bo nasze panie spotykają się w zaświatach. Zawieszone między życiem a śmiercią, skazane na swoje towarzystwo zajmują się głównie przegadywaniem i zamienieniem na jedzenie swojej twórczości. Muszą zużyć wszystko, co wyprodukowały za życia oraz czekać aż ktoś z miłością wypowie ich imię, a tym samym uwolni z czyśćca. Tak więc Virginia i Sylvia targają kartki, mieszają sałatki, przeżuwają zapisane strony i ani na chwilę nie przestają się kłócić. Jedna drugiej chce udowodnić swoją wyższość na każdym możliwym polu. Wyniosła, kostyczna Virginia doskonale zdaje sobie sprawę z miary własnego talentu i sukcesu, który odniosła. Kobieta poświęciła wszystko literaturze, zdaje się, że całe jej życie było podporządkowane pisaniu, dlatego pani Woolf patrzy na młodszą koleżankę z góry. Za to Sylvia przez cały czas się miota, wciąż jest w ruchu, nie może przestać się krzątać. Dokładnie tak jak za życia. Idealna pani domu, żona, matka, a gdzieś na końcu pisarka, która każdą chwilę dla siebie i swojej pracy musi wyrywać, bo dom, bo obiad, bo obowiązki.
„Czy u innych też tak to wygląda? Czy innym też kłębi się w głowach tyle historii? Historii, które toczą się równolegle z rzeczywistym życiem?”
- Virginia Woolf w wersji Radki Denemarkovej

Sylvia i Virginia to zupełnie dwa światy, które nie chcą się wzajemnie wysłuchać i zrozumieć. Cały czas przerzucają się swoimi prawdami i licytują życiowym doświadczeniem. Ivana Trump zupełnie nie pasuje do tego układu, wprowadza chaos, ale też powiew świeżości, a także zaczyna własną licytację połączoną z przechwałkami. Niby taka nowoczesna, postępowa, próbuje tłumaczyć nowym koleżankom jak wygląda prawdziwe życie, ale tak naprawdę wcale nie różni się od swoich towarzyszek. Jest tak samo zagubiona, samotna i przytłoczona życiowymi rolami, w które weszła lub została wepchnięta. Bo najsmutniejsze w sztuce Denemarkovej wcale nie jest samobójcza śmierć bohaterek, ani nawet to, że po drugiej stronie nikt nie wzywa ich imion z miłością, ale brak jakiejkolwiek solidarności. Kobiety, choć dźwigają podobne brzemię, nie chcą i nie potrafią się zrozumieć, stanąć w jednym szeregu, wesprzeć choćby dobrym słowem. Jakby życie musiało być ciągłą walką ze światem, z mężczyznami, ze sobą nawzajem. Smutne i niestety wciąż aktualne.

Szekspir twierdził, że „Świat jest teatrem, aktorami ludzie”. Według Denemarkovej nawet po śmierci nie schodzimy ze sceny. A może czyścicie polega właśnie na tym, żeby pozbyć się wszystkich kostiumów i przyjętych ról? Zmyć makijaż i odsłonić czystą, bezbronną twarz? „Wady snu”, jak i pozostałe dzieła czeskiej pisarki, wwiercają się w umysł, burzą spokój i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Może i forma jest lżejsza, iskierki komizmu migoczą pomiędzy zdaniami, a dobry nastrój nie opuszcza czytelnika do samego końca, ale pod warstwą czarnego humory kryje się dobrze nam znany ból egzystencjalny i życie ze swoimi cieniami i blaskami. Jak zwykle mroku jest więcej niż radości. Obok tak błyskotliwej, sugestywnej i szalenie wciągającej opowieści nie sposób przejść obojętnie. Dla mnie dzieło wybitne. Będę do niej wracać z przyjemnością, choćby po to, żeby poczuć znajome ukłucie w sercu.

♥ ♥ ♥
Radka Denemarková, Wady snu (tyt. oryg. Spací vady. Třicet mrknutí Oka), tłum. Olga Czernikow, wyd. Książkowe Klimaty, Wrocław 2019. 

Komentarze

„Znam więcej książek niż ludzi i jest mi z tym dobrze”. - Andrzej Stasiuk-